Niby to oczywiste. Niby wiadome. Tego, co można nazwać prawdziwym pokarmem, coraz mniej. Tego, co usiłuje zastąpić wszystko co dla człowieka cenne, coraz więcej. Koszty pozyskiwania produktów zdrowych i bezpiecznych, coraz wyższe. Ceny przemyślnie promowanej „paszy”, akceptowalne przez większość.
Właściwe odżywianie to źródło życiodajnej energii. To wsparcie dla odporności. To szansa na przetrwanie w coraz bardziej skażonym świecie. Żeby żyć, musimy pić i jeść.
Niestety, to czym dysponujemy, coraz rzadziej przypomina pokarm w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Większość produktów, które dziś zwiemy żywnością, jakieś sto lat temu miało rację bytu tylko na kartkach książek science fiction. Egzotyczne, codziennie sprowadzane z daleka warzywa uprawiane bez gleby. Wyhodowane ze składników łączonych w probówkach. Dzięki wykorzystaniu chemii, nienaturalnie długo przechowywane. Mięso preparowane sztucznymi smakami. Wysoce przetworzone potrawy do błyskawicznego podgrzania. Nawet niby zdrowe produkty ze zboża, tak ubogie, że wymagają dodatku witamin. Wszystko po to, by w ogóle mogły zostać uznane za żywność.
Każdego dnia pakujemy w siebie jałowe odżywczo, zanieczyszczone pożywienie, a kiedy organizm ogłasza bunt, zachodzimy w głowę: Dlaczego?! To co jemy odzwierciedla stan układu odpornościowego i hormonalnego, kondycję umysłu, koordynację mięśni, stan kości, jakość skóry, włosów a także zdrowie przychodzących na świat naszych dzieci. Mało kto przyjmuje do wiadomości, że choroby serca, rak, reumatyzm czy cukrzyca, to problemy wynikające z diety.
Jedzenie może szkodzić na wiele sposobów. Niewłaściwe i zbyt obfite, prowadzi do otyłości. Ta, powoduje choroby metaboliczne. Bardzo niska wartość produktów wraz substancjami zaburzającymi przyswajanie tego, co ma wspierać organizm, sprawia, że mimo uczucia sytości, dzień po dniu „umieramy z głodu”. Następuje to wprawdzie powoli, ale za to systematycznie i wyjątkowo konsekwentnie.
Jeśli organizm nie otrzymuje tego, co mu potrzeba, żąda więcej jedzenia. Jeśli w odpowiedzi na to, dostaje produkty wysokokaloryczne, ciało przybiera na wadze. Im więcej zbędnych kilogramów, tym więcej gromadzi się w nim związków toksycznych. To powoduje problemy. Duża waga to często przyczyna kiepskiej formy psyche, którą ma poprawić kolejna porcja szkodzących zdrowiu sztucznych „specjałów”. Kiedy zaczynamy niedomagać, sięgamy po leki. Te też niestety nie są obojętne.
Jeśli nie zdecydujemy się na radykalne przerwanie tego błędnego koła, będzie już tylko gorzej. Ze ślepego zaułka, w który trafiliśmy z powodu braku rozwagi, może nie być już prostego i łatwego wyjścia. Tym ważniejsze więc jest, by pójść po rozum do głowy zanim organizm powie: Dość!
Dlatego jednym z naszych najbardziej podstawowych działań każdego dnia, powinno być odróżnianie pożywienia od …paszy. I co ważne, korzystanie przede wszystkim z tego pierwszego.
PS
Na zdjęciach, znacząco różniąca się od paszy, zerwana z przydomowej grządki, biała rzodkiewka.
W ramach równoważenia szkodliwości produktów nabywanych w hipermarketach, proponuję wycieczkę do lasu na jagody, pełne zbawiennych dla zdrowia (a w szczególności układu krążenia) bioflawonoidów. Dziś (17 czerwca) podczas porannego joggingu, podjedliśmy ich sobie solidnie. :)
Pasza – bardzo trafne określenie. To co jemy nawet już nie przypomnina pożywienia. To przerażajace.
Pani Anno,
Jakość tego, co mamy do dyspozycji, rzeczywiście optymizmem nie napawa. Ponieważ jakoś musimy sobie radzić, ważna jest świadomość, a dzięki temu umiejętność wyboru mniejszego zła. Człowiek świadomy może więcej.