Żyj w zgodzie ze swoją grupą krwi

  • by

Na przełomie marca i kwietnia tego roku spotkała mnie szalenie miła niespodzianka. Od pani, z którą los zetknął mnie na odległość nieco ponad miesiąc wcześniej, otrzymałam wyjątkowy prezent. Była nim propozycja zaprezentowania się na łamach wydawanego przez nią pisma. A że magazyn bardzo elegancki, bez sekundy zawahania, powiedziałam: TAK. W doborze tematu pani Agnieszka zostawiła mi pełną dowolność. Uznałam więc, że skoro ktoś robi coś dla mnie i ja powinnam zrobić coś dla innych. Dlatego daną mi możliwość postanowiłam wykorzystać na wysłanie w świat garści informacji o żywieniu i życiu zgodnym z grupą krwi. Choć artykuł został oznaczony jako sponsorowany, nie wydałam na jego umieszczenie ani grosika. W dodatku, samo pisanie było prawdziwą przyjemnością. Pani Agnieszce i jej Mężowi bardzo, bardzo dziękuję. A Ciebie, mój Drogi Czytelniku zapraszam do lektury.

 Tekst ukazał się w wychodzącym w Gdańsku, majowym wydaniu (dwujęzycznego) magazynu„Live & Travel.”

„Panujący tego przedwiośnia wyjątkowy ziąb długo nie zachęcał do przeglądu garderoby. Nareszcie jednak wraz z nagłym wybuchem przepięknej soczystej zieleni, przyszła pora na wydobycie z czeluści szaf znacznie lżejszej odzieży. Moment oględzin ubrań sprzed roku to ten, w którym nierzadko okazuje się, że znów niepostrzeżenie przybyło ciału nieoczekiwanych zasobów. Konfrontacja z tym, co nagle zaczyna przeszkadzać, często skutkuje decyzją o konieczności zrzucenia nie dodających urody nadmiarów. Bywa, że to już nie pierwsze w tym względzie postanowienie. Jako że dotychczasowa satysfakcja z tego typu działań nie zawsze była wystarczająca, może teraz chcesz podejść do sprawy inaczej? Może myślisz: „Skoro mam zaangażować czas, energię i finanse, warto  nie poprzestać na tym, co na zewnątrz. Ale od czego zacząć? Co minionej wiosny pomogło koleżance? Na nią zadziałało doskonale, ale na tej samej diecie jej przyjaciółka czuła się fatalnie. Nie mam czasu na eksperymenty! Potrzebuję czegoś sprawdzonego. Wygląd jest ważny, ale nie chcę już robić niczego kosztem zdrowia.”

 Żywienie człowieka to bez wątpienia dziedzina, w której istnieje najwięcej wykluczających się poglądów i diametralnie różnych zaleceń. Do rzadkości nie należy sytuacja, w której artykuł spożywczy odsądzany od czci i wiary przez jednych ekspertów, jednocześnie za niebywałe wręcz walory pod niebiosa jest wychwalany przez innych. Dlaczego niektóre produkty na jedne osoby działają fenomenalnie, sprawiają wręcz ich rozkwit a przy okazji utratę wagi, a inne w odpowiedzi na nie reagują spadkiem energii, zmęczeniem, poirytowaniem i sukcesywnym poszerzaniem obwodów?

 Niedawno zachwycił mnie fragment artykułu socjologa Macieja Bennewicza: „Na Zachodzie żyjemy w świecie inżyniera. (…) Wierzymy we wszystko co ma naukowy kontekst. (…) Tworzymy świat (…) zafascynowany liczbami, statystyką, dowodami naukowymi. (…) Póki coś nie jest udowodnione, nie istnieje. Każdy z nas ma wbudowanego takiego inżyniera. I zwykle to on kieruje naszym życiem (…). Problem polega na tym, że ten obraz świata jest niepełny (…). I w każdej chwili dzieją się rzeczy, które to pokazują. Np. inżynier wybuduje wspaniały most, który pewnego dnia się wali, mimo że wszystko było dobrze wyliczone, co sprawdza powołana komisja. Dlaczego? Bo nie przewidział czegoś, co przewidzi pies, który co prawda jest głupszy i liczyć nie umie, ale czuje drgania ziemi. Bądź przysłowiowy szczur uciekający z okrętu, który ma zatonąć. Są całe połacie rzeczywistości i nas samych, do których inżynier ani logiczny umysł nie mają dostępu. (…) Bo nie on jeden liczy się w tej układance, jaką jesteśmy.”

Podobnie jest właśnie z zaleceniami dietetycznymi, za którymi stoją zastępy autorytetów wmawiających nam, że jedynie słuszne jest to, co zbadali i zmierzyli. Że chociażby powinniśmy zajadać się nabiałem. Bo zdrowy! Nieważne, że zaśluzowuje organizm, ściągając na niego infekcje, sensacje żołądkowe, jelitowe czy zmęczenie. Że utrudnia uwolnienie się od nadwagi. A i wbrew temu co wtłacza się nam od dziecka, nie sprawia, że można raz na zawsze zapomnieć o stomatologu. Mimo picia mleka „dla zdrowia kości” z czasem przyjdzie „zaprzyjaźnić się” i z ortopedą! A taki kalafior? Dietetyczny, a jakże! Przecież ma tak niewiele kalorii! Niestety, również nie każdemu wyjdzie na zdrowie. Przeciwnie, spożywany często, u wielu zaburzy działanie tarczycy, której znaczenie chociażby w odchudzaniu jest, jak wiemy, niebagatelne.

Tego typu różnic między nami jest całe mnóstwo. To są te „drgania ziemi” i „całe połacie rzeczywistości i nas samych do których logiczny inżynier nie ma dostępu.” Już dawno wiadomo, że za nie, w bardzo dużym stopniu odpowiada coś, czego nie warto ignorować. To swego rodzaju genetyczne piętno, ale i scheda, którą dla swojego dobra można wykorzystać. To nasz znak szczególny czyli grupa krwi.”

Z życzeniami Wszystkiego Najzdrowszego Dorota Augustyniak – Madejska 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *