Dr Michael Holick, lekarz dermatolog i naukowiec z Bostonu twierdzi, że jedną z głównych przyczyn wzrostu zachorowań na osteoporozę, problemu układu sercowo-naczyniowego, cukrzycę a także raka piersi, prostaty, jajników i skóry jest sztucznie wywołana panika przez lekarzy „uczulonych na słońce”. Według tego cenionego amerykańskiego naukowca, syntetyzowana w skórze człowieka pod wpływem promieni słonecznych witamina odgrywa arcyważną rolę w prawidłowym wzroście komórek, a więc ma bezpośrednie bardzo istotne znaczenie dla kondycji układu immunologicznego. Jedno z jego badań polegało na obserwacji zależności między nasłonecznieniem a stopniem stężenia witaminy D młodych ludzi (poniżej 30 lat) zamieszkujących w poszczególnych regionach. To, że pod koniec zimy część badanych miała niedobór słonecznej witaminy nie było żadną niespodzianką. Zaskoczeniem natomiast okazały się braki tej ważnej substancji aż u 11% badanych pod koniec …lata!
Inny naukowiec, dr William Grant prowadził badania aż w 506 regionach USA i Europy. Otrzymane wyniki porównał do częstotliwości zachorowań i zgonów z powodu trzynastu różnych odmian raka. Okazało się, że im mniejsza ekspozycja na słońce (brak możliwości syntetyzowania witaminy D), „tym większa i wzrastająca proporcjonalnie zależność między rakiem piersi, jelita grubego i jajników.” Uważa on, że niedobór witaminy D ma również bezpośredni związek z rakiem pęcherza, macicy, przełyku, żołądka i odbytu.
Badania rosyjskich uczonych i magazynu „Lancet” prowadzonych na dziewięciuset kobietach doprowadziły do wniosków, że większym niebezpieczeństwem jeśli chodzi o zachorowanie na raka skóry, jest przebywanie w kontakcie ze światłem jarzeniowym aniżeli słonecznym. Potwierdzają to naukowcy armii amerykańskiej, wg których rak skóry częściej atakuje tych, którzy smarują się kremami z filtrem lub spędzają długie godziny w pomieszczeniach biurowych. Do podobnych konkluzji doszli badacze australijscy, którzy zwracają uwagę, że plażowi ratownicy chorują na raka rzadziej niż pracownicy biurowych drapaczy chmur.
Amerykanka, dr nauk medycznych Rita Lee twierdzi, że pomimo iż środki z filtrem UV potrafią do pewnego stopnia chronić przed poparzeniem skóry, to „istnieją ogromne dowody na to, że wiele kremów przeciwsłonecznych zawiera składniki karcynogenne (rakotwórcze) które powodują wzrost zachorowań na raka skóry, a ten współgra z częstotliwością ich używania.” Pisze ona także „Jedynym filtrem, jaki rekomenduję jest olej drzewa kokosowego, choć proszę mi wierzyć, nie można leżeć na słońcu przez cały dzień, nawet z ogromną ilością olejku na skórze.”
/Prezentacja na temat witaminy D we wpisie z 27 maja./
To dla mnie bardzo pocieszające wiadomości. Zawsze kochałam słońce i opalanie. Niestety,ostatnio (a właściwie od lat) opalałam się z wielkim poczuciem winy, jednak opalałam się i moje samopoczucie zawsze poprawia się pod koniec lata. Dodam,że mieszkam w słonecznej Italii. Przyjechałam tu 10 lat temu, schorowana (zwłaszcza obolałe kości) sflustrowana. W miarę upływu lat, czuję się coraz lepiej i jestem pewna,że to w dużej mierze zasługa słońca.
Pani Małgosiu,
Nie ukrywam, że i mnie w ostatnich latach coraz częściej przychodzi do głowy pomysł, by za czas jakiś zamieszkać na stałe w tym pięknym kraju. Jakoś najczęściej pojawia się w tych myślach Toskania. Kiedy przed laty byliśmy w Meksyku, poznaliśmy ludzi z Alaski, którzy z jakąś stałą częstotliwością są zobligowani wyjeżdżać do ciepłych krajów. Byliśmy zdumieni jak wiele posiadają ulg i za jak niewielkie pieniądze mogą odbywać te podróże. W krajach, gdzie słońca jest zbyt mało, nie da się go przecież niczym zastąpić.