Korzystając z serwisu zdrowiedlaciebie.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies. Więcej informacji.
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.
Dziękuję, że znalazłaś sposób, aby NieCodziennik dotarł do mnie. Temat, jak zwykle ciekawy. Muszę popracować nad swoim stresem, bo czeka mnie operacja na biodro. Myślę, że na długo zostanę wyłączona z korzystania z komputera.
Pozdrawiam serdecznie
Jadwiga
Jadziu,
ja też się cieszę, że wpadłam na to jak obejść technologię, która niestety nie zawsze chce współpracować. A to dość frustrujące. Życzę Ci szybkiego powrotu do pełni zdrowia i mnóstwa dobrej energii.
Witaj Dorotko,
Dziękuję za Twój NieCodziennik, Fajnie, że do tego wróciłaś.
Zawsze bardzo chętnie go czytałam.
Jak znajdziesz troszkę czasu to odezwij się, będzie mi miło z Tobą porozmawiać po latach.
Życząc Ci wszystkiego co najlepsze, przesyłam serdeczności.
Mira
Mireczko, NieCodziennik to moja najbardziej ulubiona forma komunikacji z Klubowiczami CV. Zawsze jego redagowanie sprawiało mi dużo przyjemności. Mam nadzieję, że już nic nie stanie na przeszkodzie i będzie docierał do Czytelników jeszcze przez wiele, wiele lat. :)
Dzień dobry,
Dorotko bardzo dziękuję za ciekawą wiadomość. Właściwie wszyscy o tym „coś” wiemy ale gorzej z zastosowaniem w codziennym życiu. Lektura obowiązkowa codziennie przeczytać !!! Dziękuję Barbara
Basiu,
to prawda. Z przekładaniem wiedzy na praktykę, zwłaszcza w takich kwestiach, różnie bywa. Niby oczywiste, a jak przychodzi co do czego, już niekoniecznie. Chociażby dlatego czasami warto przypominać. :)
Dorotko jak ja się cieszę, że NieCodziennik powrócił. Kolejny naprawdę fajny i bardzo aktualny materiał. Jak zawsze napisany z pasją i oddaniem tak, jak tylko Ty potrafisz napisać…treściwie, merytorycznie i na temat. Dziękuję i czekam na więcej :)
Ewuś,
bardzo dziękuję! Dla takich opinii warto to robić. :)
Mam szczególny sentyment dla tej działki mojej aktywności edukacyjnej, więc również bardzo się cieszę, że udało się wrócić.
Dziękuję bardzo za kolejne niesamowicie cenne informacje odnośnie glutenu. Pozdrawiam. Jadwiga G.
Dzień dobry!
Dziękuję ślicznie! Bardzo ciekawe /jak zawsze/ Wykorzystam w mojej pracy!
Leonard
Bardzo dziękuję. Miło mi, że pomyślałaś o mnie. Chętnie skorzystam z Twojej bezcennej wiedzy.
Jolu, bardzo się cieszę. Jak się domyślasz, nie ustaję w ciągłym poszukiwaniu istotnej wiedzy, więc chcę się nią dzielić.
Dla mnie 2020 był trudny jedynie przez krótki czas. Gdy dotarło do mnie, że sama sobie zaprzeczam, że mój strach wynika z zewnętrznej manipulacji to wszystko we mnie „puściło”. Pozbyłam się wtedy jakby 100 kilogramowego ciężaru 😉 ale to nie koniec pięknej historii. Od 2020 poznaję się na nowo. Uczę się swoich emocji, odkrywam swoje cienie. To jakbym zaczęła na nowo swoje życie. Przez czas pandemii politycy powterzali, że już nigdy nie wrócimy do dawnej normalności. Ja odpowiadam na to, że na na pewno nie chcę wracać do mojego poprzedniego życia. Jestem bardzo wdzięczna, że tak dużo blokad odkryłam w sobie i że wreszcie uczę się kochać całą siebie łącznie z moimi niedoskonałościami. Zgadzam się z tym o czym piszesz w „Niecodzienniku”. Strach jest częścią naszego życia jak i wszystkich istot żyjących na tej planecie. Ale żeby strach nas nie niszczył musimy zapoznać się z naszym cieniem, poszukać jakie treści nie dają nam spokoju i zwyczajnie z nimi popracować. Zdrowie jest nieodłącznie związane z tym systemem. Im więcej złych myśli w nas tym bardziej psujemy nasze zdrowie a im wiecej w nas radości i zrozumienia, takiej spokojnej zrównoważonej energii tym bardziej nasze organizmy będą się regenerowały żeby też być w równowadze. Dziękuję Doroto za bardzo ważny tekst 🥰
Asiu,
bardzo dziękuję za tak obszerny komentarz. Nawiązując do roku 2020, celowo napisałam, że każdy zapamięta go na swój sposób. Mam nadzieję, że jest znacznie więcej osób, które tak jak Ty wcale nie chcą wracać do tego, co było przed. Dla mnie, dla nas on też był ważny i cenny. A co do zewnętrznej manipulacji… Dużo lepiej się żyje bez TV. Czasami się śmieję, że do nas pod las większość informacji w ogóle nie dochodzi. Bronimy się tu rękami nogami przed tym, co mocno miesza ludziom w głowach, zabiera spokój, a z nim zdrowie. Staramy się robić to co lubimy, zdobywać i rozwijać nowe umiejętności. To sprawia, że jakoś mniej czuje się skutki szybko umykającego czasu. Czasami tylko odbicie w lustrze próbuje coś zakomunikować, ale cóż… Jeszcze tyle ciekawych rzeczy jest do zrobienia, do nauczenia, książek do przeczytania, miejsc do odwiedzenia. Mam nadzieję, że i nam uda się jeszcze spotkać na dłuuuugie pogaduchy o życiu. :)
oj tak, czekam z utęsknieniem :)<3
Jeśli obie tego chcemy, musi się to zdarzyć. Nie ma innego wyjścia! :) Tymczasem najpiękniej pozdrawiam z Warszawy.
Dorotko szczerozłota! Kolejny bardzo dobry materiał.Twój NieCodziennik zawsze, naprawdę zawsze jest super pigułką, która w ciekawy i wciągający sposób przekazuje czytelnikowi bardzo istotne zagadnienia. Dziękuję za kolejny fajny poniedziałek z Twoim fachowym merytorycznie piórem. ☺
Lubię historie, które dobrze się kończą. Życzeniem jest, aby wszystkie nasze problemy zdrowotne kończyły się takim sukcesem. Serdecznie pozdrawiam. Jadwiga.
Pani Doroto. Mam świadomość, że się powtarzam, ale bardzo dziękuję za te wszystkie ciekawe wiadomości. Dają mi dużo do myślenia odnośnie naszego odżywiania. Pozdrawiam serdecznie.
Dorotko,
bardzo fajnie zacząć z Tobą tydzień. Twoje NieCodzienniki są naprawdę wspaniałe.To krótka, merytorycznie doskonała porcja niesamowicie ciekawych wiadomości opracowana w interesujacej formie.Dziekuję…
Ewa – stała czytelniczka
Dziękuję za kolejną porcję dość szokujących jak dla mnie informacji o wpływie glutenu na centralny układ nerwowy. Już czekam na następne wydanie Niecodziennika. Bardzo dziękuję za to że dzieli się pani z nami taką wiedzą. Pozdrawiam i życze zdrowia Alicja
Droga Dorotko,
serdecznie Ci dziękuję za te wszystkie fajności, które mi wysyłasz w mailach. Dziękuję za pamięć, wsparcie i wiele bardzo ciekawych informacji. Jeżeli uda mi się (a przecież musi się udać!!!) to w dużej mierze dlatego, że mam dobry wzór do naśladowania…Ciebie. Naprawdę mi imponujesz. Cieszę się, że mogłam Cię poznać. Moje trudne początki połączone w ostatnich 2 miesiącach z bardzo złym samopoczuciem nie zniechęcają mnie, ponieważ na dnie głowy mam Ciebie, Twoją historię, Twoje imponujące osiągnięcia….super…to mnie motywuje i pomaga. Świat bardzo zyskuje dzięki Tobie!!! Do zobaczonka pa Ewa
Dorotko, muszę przyznać, że w większości rzeczy, o których piszesz jestem zorientowana,
ale nie wszystko pamiętam lub wiem, a tym bardziej praktykuję, więc warto uprzytomnić
sobie te ważne rzeczy, o których piszesz:) Np. dzisiaj zacytowałaś fragment książki Bożeny Przyjemskiej, pamiętam, że byłam u niej na warsztatach 4 lata temu jak tę książkę wydawała, i chociaż warsztaty były na inny temat,to dużo mówiła też na tematy poruszone w książce, więc wiedza z pierwszej ręki.:) Wtedy mówiła, że od 10 lat glutenu nie zjadła i częstowała nas chlebkiem z orzechów :)i nie mogłam uwierzyć, że (akurat się złożyło , że w tym czasie) obchodziliśmy jej 70te urodziny!!
Piękna kobieta! żywy przykład stosowania tego o czym mówi, no i pewnie aktywnego życia jakie prowadzi… To taka mała dygresyjka. :)) Zawsze warto posłuchać ludzi takich jak Bożena czy Ty z ogromną wiedzą i doświadczeniem z ludźmi,i co najważniejsze od wielu lat praktykujących na sobie to, o czym mówią.:)
Serdecznie pozdrowienia ślę!
Gosia
Pani Doroto, bardzo dziękuję za dzisiejsze wydanie Niecodziennika. Przyznam, że informacje w nim zawarte są dla mnie szokujące. W imieniu całej rodziny dziekuję za chęć dzielenia się z innymi ogromną wiedzą którą pani posiada. Pozdrawiamy z południa Polski Alina z mężem i córkami
Jestem pod wrażeniem tych informacji. Dziękuję Pani za zaangażowanie i przekazywanie nam tych cennych wiadomości. Gratuluję Państwa córce, która mimo młodego wieku, potrafi dzielić się z innymi swoją wiedzą i w ten sposób pomagać innym. Pozdrawiam serdecznie. Jadwiga.
Dziękuję za kolejny bardzo ciekawy artykuł. Każdy witam z radością bo pisze Pani w sposób wyjątkowy. Do minionego poniedziałku (wspomniała pani o tym już w poprzednim wydaniu Niecodziennika ale jakoś nie umiałam sobie tego wyobrazić) nie miałam pojęcia że gluten może mieć jakikolwiek wpływ na tak ciężką chorobę jak schizofrenia. Każdy wie jak wielu ludzi jest nieszczęśliwych z powodu tej choroby, gdyby wiedziały że w ogóle dieta ma na to wpływ… Dziękuję za to co Pani robi i jak robi, z wdziękiem i w taki sposób, że zapiera dech. Jeszcze raz bardzo dziekuję za każdy taki mail i oczywiście proszę o jeszcze :)
Dorota!
KAPITALNY MAIL.
Właśnie zostałam zainspirowana przez Ciebie !!!!!!!
Dziękuję za te wszystkie ciekawe informacje. Każdy myślący człowiek wyciąga dla siebie odpowiednie wiadomości. Pozdrawiam. Jadwiga G.
Dzień dobry!
Dziękuję bardzo, bardzo serdecznie za prześliczne życzenia. Najlepsze jakie kiedykolwiek otrzymałem!
Ja ze swej strony, życzę Wam Kochani zdrowych, rodzinnych, ciepłych i pełnych słońca świąt!
Leonard
Dorotuś,
bardzo się cieszę, że wróciłaś do Nie- codziennika. Wiesz,jak bardzo lubiłam Twoje mądre rady. Wit D od razu zaaplikowałam sobie i od razu słoneczko weszło we mnie. Biorę cały czas i choć nie robiłam badań poziomu tej witaminy, to z pewnością, jak każdy mam jej za mało.
Bardzo mnie zaintrygowałaś tą dietą dr Ewy Dąbrowskiej.
Słyszałam o niej, nasz sąsiad przeszedł na niej całe 6 tygodni i wyglądał po tym jak szkapa. Wychudzony, jaka z obozu.
Wiem, że w przypadku moich dolegliwości stawowych i jednocześnie bycia grupą “A” byłoby bardzo zalecane zastosowanie takie diety ale….
Kto mi pomoże w tym? Może Ty byś mi ułożyła jakiś jadłospis lub wskazała, gdzie szukać takiego, na początek 10 –14 dniowego menu.
Mam problemy ze zrzuceniem wagi, i choć ona zatrzymała się na pewnym poziomie, to w dół- ani, ani. W mojej sytuacji, gdy z chodzeniem coraz gorzej, taka dieta mogłyby okazać się zbawienna.
Co o tym myślisz?
Twoja wierna czytelniczka i imienniczka
Witam. Cieszę się, że Pani o tym pisze. Dr Dąbrowską znalazłem w sieci jakiś czas temu i słuchałem z zapartym tchem…. :-)
Pozdrawiam
Wojtek
Dziękuję za przysłany mi artykuł. Obym nie miała potrzeby zdrowotnej i nie musiała korzystać z tych treści, ale dobrze jest wiedzieć co i jak stosować w razie problemów zdrowotnych. Pozdrawiam Panią i Pani męża. Jadwiga G.
Człowiek całe życie się uczy… A Ty Dorotko świetnie potrafisz swoją wiedzę przekazać zainteresowanym. Dlatego też cieszy mnie, że będzie gdzie wpaść, coś mądrego poczytać i pewnie zastosować. Pozdrawiam😘
Helenko, bardzo się cieszę. Od poprzedniego wydania NieCodziennika rozwinęły się nowe nauki. :) A i ja sama moje zainteresowania prozdrowotne mocno poszerzyłam, więc jest o czym pisać. Oj jest! :)
Dorotko, dzięki za receptę na tak często spotykane problemy, szczególnie w okresie jaki jest teraz. Ludzie chcą szybko i tanio poradzić sobie ze swoim problemem. Twoja propozycja spełnia ich oczekiwania.
Miłego dnia, Wiesia.
Dziękuję za artykuł, który dał mi dużo do myślenia. Oboje z mężem przyjmujemy też te same preparaty,które Pani wymieniła, ale badań nie robiliśmy sobie. Chyba trzeba tego dokonać. Pozdrawiam. Jadwiga G.
Witam Pani Doroto
BArdzo się cieszę, że wróciła Pani do wydawania NieCodziennika. Już czekam na kolejne numery. Pozdrawiam Panią i Pani rodzinę i życzę zdrowia i wytrwałości Ela W. z Wrocławia
Dziękuję bardzo za tak cenne informacje o Wit. D3. Prześlę te wiadomości mojej znajomej,która ma problemy z jelitami. Polecam się na przyszłość i pozdrawiam. Jadwiga Gromada
Witaj,
Brakowało mi tych wiadomości, przede wszystkim sposobów użycia preparatu oraz konkretnych przykładów polepszenia zdrowia. Zazwyczaj jest tak,że nawet jak człowiek już zakupi produkt to nie wie w jakich dawkach przyjąć żeby były lecznicze. Dziękuję za cenne wiadomości i czekam na więcej :-)
Pozdrawiam
Renata
Witam Cię serdecznie.
Gratuluję i jak zawsze podziwiam Twój talent i wenę. Zdrowie jest w naszych rękach, a Ty wiesz jak o nie zadbać. Dziękuję za to, że będę mogła korzystać z tego co chcesz nam wszystkim dać.
Życzę wszystkiego co najlepsze, zdrowia, miłości i rzeszy zadowolonych czytelników. W.P.
Witaj Dorotko,
Kilka dni nie zaglądałam do mojej poczty, otwieram dziś a tu taka niespodzianka.
Dawno już Cię nie słyszałam i zastanawiałam się co u Ciebie……..
Cieszę się bardzo, że postanowiłaś wznowić swój niecodziennik, ponieważ zawierasz w nim całe mnóstwo ważnych informacji, których nigdzie indziej nie znajdziemy.
Jak znajdziesz wolną chwilę napisz parę słów co u Ciebie i Twoich bliskich słychać.
Serdeczności Mira
Witaj!
Bardzo się cieszę, że znów będę mógł czytać Twoj „Niecodziennik”.
Pozdrawiam serdecznie.
Paweł N.
Witam Panią serdecznie, cieszę się że wróciła Pani do redagowania Niecodziennika. Jest to źródło wielu ciekawych informacji które w połączeniu z innymi tworzy całościowy obraz, i odpowiedź na wiele zagadnień zdrowotnych. Z wyrazami szacunku. Andrzej.
Pani Doroto,
Cieszę się, że nadszedł kolejny nr Niecodziennika. Już trochę się martwiłam, że teraz kiedy pisze Pani większe rzeczy z tej formy kontaktu z czytelnikami Pani zrezygnowała. Na szczęście nie. Bardzo jestem ciekawa czy zdradzi pani więcej szczegółów na temat zmian w diecie. Jeszcze raz bardzo dziękuję, że znów Pani jest z nami. Kasia
Pani Doroto, bardzo dziękuję za tę notkę.
Wprawdzie jestem olbrzymią przeciwniczką antybiotyków, to i mnie czasem się zdarza wziąć kilka dawek tzw. uderzeniowych, tak na wszelki wypadek, bo np czuję, że przeziębienie mnie dopada a na zwolnienie w żadnym wypadku pozwolić sobie nie mogę. Teraz już będę rozważniejsza i kilka razy pomyślę zanim sięgnę po tabletkę.
Pozdrawiam
Barbara Pomorska
Intuicja, nie zakłócona intuicja i mocne postanowienie!
Brawo!
ZA TEKST TEŻ:)
Pozdrawiam
Za takie wyrazy uznania pozostaje mi tylko pięknie podziękować. :)
Witam moją imienniczkę,jak zawsze serdecznie i ciepło, i zacznę podobnie, jak córka chorego Taty, że dawno się nie słyszałyśmy.
Ja także miałam ostatnio trudny czas, choć na szczęście z innych niż zdrowotne przyczyn.
Przeczytałam, jak zawsze z zainteresowaniem ostatni Nie – Codziennik i powiem tak; wcale mnie to nie zdziwiło.
Czemu? Może dlatego, że i ja miałam podobno sytuację z moją mamą. Dwadzieścia lat brała Tramal i ze 35 lat Relanium. Po co? A no żeby nie bolało i żeby się nie denerwować. Czy bolało? Trudno powiedzieć, bo ból to sprawa odczuwalna indywidualnie. W tej samej sytuacji zdrowotnej jednego boli bardziej, drugiego mniej. Ale ktoś jej te leki zapisywał. Ktoś miał świadomość, że ilość zapisywanych leków może doprowadzić do uzależnienia!!!! Dziś dzięki wspaniałemu człowiekowi dr Leszkowi Bieniaszewskiemu moja mama jest super babką, która nie mówi już o swoim bólu, a jak ją boli od czasu do czasu, to dostaje pyralginum i to zawsze pod kontrolą. Całe szczęście, że są jeszcze tacy lekarze.
Doświadczenie to pokazuje, że przede wszystkim nasi kochani rodzice powinni być pod stalą kontrolą GERIATRY!!!! Tak, to jest właśnie specjalista od dolegliwości, jakie niesie starość. W moim mamowym przypadku, to właśnie konsultacja geriatryczna, która poprzedziła podjęcie decyzji o umieszczeniu mamy w specjalistycznym, prywatnym zakładzie leczniczo- rehabilitacyjnym spowodowała postawienie właściwej diagnozy i podjęcie właściwych kroków w jej uzdrowieniu. Dziś moja mama to fantastyczna babeczka i Bogu dziękuję, że ją mam.
Mogłabym mnożyć podobne przypadki z rodzinnych doświadczeń. Powiem tylko, że gdyby mój teść, który po zaaplikowaniu mu leku na dolegliwości “korzonkowe” uwierzył w diagnozę po 3- tygodniowym pobycie w szpitalu, że nie będzie już nigdy sprawny, bo co tu się oszukiwać, paraliż mięśni w tym wieku (84 lata) będący następstwem brania ZALECONEGO przez lekarza leku (oficjalna diagnoza szpitalna to paraliż w następstwie cukrzycy!!!!!!!) jest nieodwracalny, nie gościłby u nas, jeżdżąc z Gliwic do Gdańska kilka razy w roku. Dziś ma 86 lat i razem z moim mężem chętnie przemierza trasę z Oliwy do Sopotu, oczywiście piechotką.
Dodam tylko, że teść ma tzw. starczą cukrzycę, jest pod stałą kontrolą lekarza i bierze (jak lekarz zaleci) jedynie tabletki, bo bardzo dba o właściwą dietę.
Przykłady te potwierdzają od dawna (jak Pani pamięta) wyznawaną przeze mnie teorię, że to co powie specjalista- medyk trzeba jeszcze parę razy skonsultować z innym specjalistą, a oprócz tego mieć WŁASNY ROZUM I ABSOLUTNIE KONIECZNIE OBSERWOWAĆ, SWÓJ I NASZYCH BLISKICH, ORGANIZM.
Pozdrawiam najserdeczniej, jak tylko potrafię
Dorota Pich
Witam.
Bardzo dziękuję za ten tekst…bardzo podobnie było z moją mamą, ja również sama ustalałam jakie leki z tych przepisanych mamie podawać…kilka musiałam sama odstawić – i jest lepiej!!! Ha, a myślałam, że my mieszkamy na wsi, i dlatego trafiłam na lekarza, który kompletnie nie zwraca uwagi na skutki uboczne przepisywanych leków.
Dziękuję i pozdrawiam
Ludwika
Witam
Pani Doroto, czytając wczorajszy Nie-Codziennik utwierdzam się w przekonaniu ,że tak niestety wygląda nasza opieka zdrowotna przynajmniej w wydaniu małomiasteczkowym .Moja 85 letnia schorowana sąsiadka jest pod stałą „opieką” lekarza rodzinnego, ponieważ starsza pani choruje na serce miała zapisane przez kardiologa leki po których czuła się w miarę dobrze. Prosiła więc panią która przyjechała na wizytę domową o powtórzenie tych leków,niestety usłyszała teraz ja pania leczę i zapiszę to co uważam.Na nic się zdaje lament mojej sasiadki , która na kolejnych wizytach lekarza rodzinnego skarży się że nie ma sił , że się przewraca.Ostatnio pani doktór dołożyła do zestawu lek na obniżenie cholesterolu i antybiotyk .Uważam, że gdyby osoba w pełni sił wzięła taką dawkę leków jaką ma moja sąsiadka to pewnie też by ją to zwaliło z nóg.Ostatnio sąsiadka przebywała w szpitalu i tam też starszy pan z mocno zaawansowaną /jak mi pokazał/ grzybicą stóp , opowiadał jak to już bardzo długo leczy się w swoim małym miasteczku a lekarz na wizycie nie pyta go nawet jak się czuje tylko rozmawia na różne tematy i pisze kolejną receptę…Starszy pan przyjechał więc do trochę większego miasta może tu mu pomogą .Smutne to ale niestety prawdziwe.
Właśnie przeczytałam kolejne wydanie Niecodziennika. Kolejny dowód na to, iż stan ciała zależy od stanu ducha. Myślę, że każdy w swoim otoczeniu ma osoby wesołe i mniej wesołe i od razu można stwierdzić iż, ten kto się często uśmiecha jest po prostu zdrowszy.
Eksperyment, o którym pisałam, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dlatego postanowiłam podzielić się tą wiedzą z Czytelnikami. Tak to już niestety jest, że większość ludzi za swój stan czyni odpowiedzialnym wiek. A to badanie pokazuje, że może być inaczej. To bardzo ciekawe i dość niesamowite. Jeśli znamy na co dzień kogoś, kto przeżywa życie z entuzjazmem, stara się nic nie robić sobie z tego, że organizm się starzeje, jego dobra kondycja wydaje się czymś oczywistym. Natomiast jeśli w ciągu zaledwie tygodnia, w niedołężnych ludziach zachodzą tak ogromne zmiany, daje to dużo do myślenia. No i pokazuje, że o tym niesamotitym cudzie, jakim jest organizm człowieka, wiemy ciągle zdecydowanie za mało.
Mnie też zszokowały wyniki opisanego przez panią eksperymentu. Szkoda, że człowiek tak głęboko wierzy w to, że za kolejne lata musi zapłacić zdrowiem i widocznym starzeniem. Wszystkim nam przydałoby się uczestnictwo w takim eksperymencie, przynajmniej raz w roku. :)
Pozdrawiam i czekam, na obiecaną dalszą część.
Doniesienia na temat kolejnych eksperymentów już niebawem, bo w najbliższy poniedziałek.
A co do tej przydatności tego typu badań (bez żadnych szkód, a z dużym zyskiem) to całkiem dobry pomysł. Jestem za. :)
Najpiękniej pozdrawiam
Dorotko, kiedy czytałam wspomnienia Urszuli Dudziak, czytałam jednym tchem, czułam, że jestem częścią niej (już kupiłam sobie rower). Los daje nam doświadzcenia, ale też i wskazówki. Znalazłam w internecie stronę Urszuli i tam informację o książce „Wyśpiewam wam wszystko”. Wróce tam i będę chciała mieć te wspomnienia w całości.
Dziękuję.
Wiesiu,
Tak jak napisałam w artykule, bardzo tę kobietę z wielu względów cenię.
Myślę, że warto od niej czerpać dlatego zdecydowałam podzielić się swoją fascynacją z Czytelnikami.
Przeczytałam i się uśmiechnęłam. Właściwie czego można chcieć więcej:)
Cudowny Niecodziennik napisany przez Cudowną Osobę.
A przy następnej wizycie w Bonie i ja kupię ową książkę.
Pozdrawiam serdecznie,
Asia
Joasiu,
Ogromnie się cieszę, że było nam dane wreszcie się spotkać.
Przyznam, że liczyłam na to, iż w trakcie czytania artykułu się uśmiechniesz. :)
Wspaniale, że na miejsce naszych pogaduch zaproponowałaś właśnie Bonę.
Z pewnością będę tam zaglądać przy każdej możliwej okazji.
O zaleceniach dla Ciebie, tzn. dla Was, oczywiście pamiętam.
Tymczasem, najpiękniej Cię pozdrawiam
Odnosnie Uli Dudziak i jej sposobu leczenia: ile/ ilu z nas może pozwolic sobie na klinikę w Stanach, osobistego trenera, a nawet wysyłanie wyników badań do klinik na całym świecie? Oczywiście cudownie, że są takie możliwości i można je podpowiedzieć – wystarczy też np. skorzystać z rady, aby nie kupować bezkrytycznie produktów spożywczych w supermarketach.Psychiczne nastawienie do choroby jest także bardzo ważne, uwaga też , aby nie rozpowiadać wszem i wobec równiez, chociaż czasem mozna w ten sposob zyskać podpowiedź jak sobie poradzić z chorobą.
Ale reszta – frustruje…
Pozdrawiam jak zwykle bardzo serdecznie!
Pani Elżbieto,
Za pozdrowienia, jak zwykle, najpiękniej dziękuję. :)
To prawda, że nie każdy może pozwolić sobie na kosztowną terapię i wszystko co z tym związane.
Często można usłyszeć jak tu i ówdzie ktoś mówi: Pieniądze szczęścia nie dają.
A ja myślę, że to nieprawda, bo z pieniędzmi nawet choruje się dużo łatwiej.
Osobiście bardzo się cieszę, że kobietę, którą tak podziwiam, stać na wybór.
Ale też myślę, że mnóstwo ludzi nie ma takiej determinacji w dążeniu do celu jak osoba, o której mowa w moim ostatnim artykule.
Mało kto zna z jej życia epizody, o których wspomina w książce:
„W pokoju było kilka śmierdzących gratów, dywan czarny od brudu, okna zaplute, zaklinowane na amen i brzęcząca na okrągło klimatyzacja. (…) Staczałam regularne wojny z karaluchami w łazience i kuchni.
Kiedyś (…) zauważyłam, że na piecu stoi patelnia, której przykrywka lekko się unosi.
Myślałam, że mi odbiło i mam halucynacje. Po chwili spod przykrywki wyczołgała się mysz i szybko gdzieś umknęła. W pierwszych dniach pobytu byliśmy świadkami ujęcia bandyty na Brodwayu. (…) Następnego dnia inny czarnoskóry zastrzelił dwóch policjantów. Widziałam też faceta z poderżniętym gardłem i innego z rozciętym bokiem. Co chwila było słychać syreny karetek, policji lub straży pożarnej. Najgorsi byli narkomani zdolni do wszystkiego.”
A i historia z reumatyzmem, który nie pozwalał podnieść się z łóżka.
I wiele, wiele innych.
Osobiście, nie chciałabym tego przeżywać, nawet za honoraria, które z czasem miałyby być niebotyczne.
Myślę, że i Pani podobnie. :)
Jak z pewnością Pani wie, nie raz pisałam o tym, że choroba nowotworowa nie bierze się znikąd.
To kumulacja wszystkiego, co w życiu nam się zdarzyło.
Pani Elżbieto,
Sięgnęłam raz jeszcze do lektury Niecodziennika, żeby odnaleźć to, co jest w nim frustrującego.
Czyżby chodziło o fragment wypowiedzi Urszuli, który poniżej:
„Wychodzę z założenia, że WSZYSTKIE CHOROBY SĄ ULECZALNE, ALE NIE WSZYSCY PACJENCI. Nie jest łatwo zdrowo żyć. Cały czas trzeba być czujnym. Z przerażeniem doszłam do wniosku, że to co nas otacza, to, co nam oferują w sklepach, to, co reklamują w telewizji, w większości jest szkodliwe dla naszego zdrowia, jakby ktoś nas nie znosił i chciał wykończyć. Kiedy wchodzę do supermarketu (tylko, żeby popatrzeć), mogę na palcach policzyć produkty w miarę zdrowe. Szkoda, że ludzie tego nie widzą i o tym nie wiedzą.
Odpowiedź? Nie mają czasu, ochoty i nie zdają sobie z tego sprawy.”
Jeśli to miała Pani na myśli pisząc o frustracji, to rzeczywiście, optymizmem nie napawa.
Tak jak już dziś napisałam w odpowiedzi na jeden z komentarzy, każdego dnia musimy wybierać.
Jeśli chodzi o żywność, ten wybór jest już coraz trudniejszy. Mimo obfitości produktów spożywczych, tak naprawdę człowiek świadomy ma z tym już coraz większy kłopot bo wybierać. na dobrą sprawę, nie ma z czego. Zwykle możemy decydować się tylko na mniejsze zło. Do tego też jednak potrzebujemy całkiem sporej porcji wiedzy.
Każdą wiadomość od Pani witam z wielką radością
Serdecznie dziękuję za tych kilka słów.
Moich zrobiło się jakoś nieproporcjonalnie dużo. :)
Pani Doroto,
często sięgamy po tzw zachodnie wzorce bezkrytycznie (A U. Dudziak od lat jest związana z USA. A ponieważ poziom życia w wielu krajach europejskich i w Ameryce jest – nie ma co ukrywać- dużo wyższy, zwłaszcza dla tzw gwiazd, zapatrywanie sie na ich sposób życia, tu także sposób walki z chorobą, a raczej możliwości – może być frustrujący. Ponieważ w Polsce, dla tzw zwykłego człowieka nie ma takich możliwości -mam na myśli np walkę z NFZ. Gwiazdy to ludzie o innym statusie. Nie będę tego wątku rozwijać. Jako osoba o pewnej pozycji zawodowej także mam tego dowody na każdym kroku.
Wspaniały jest optymizm i energia przebijające z książki p Dudziak, z pewnością doda sił wielu osobom i to jest najwspanialsze.
Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie. Jest Pani dla mnie osobą bardzo szczególną. Pomogła mi Pani w najbardziej krytycznym momencie mojego życia i wiem, ze takich szcześliwców jest wielu…
Proszę dac znać, kiedy wybierze sie Pani do Krakowa – jest tu mnóstwo urokliwych zakamarków i innych kafejek z książkami…:)
Pozdrawiam serdecznie!!!!
EZabiegaj
Pani Elżbieto,
Mam w grupie osobę (śmiejemy się, że mieszkamy po dwóch stronach tego samego lasu),
która również była w Instytucie Kushiego, tyle, że w Holandii.
I wcale nie dlatego, że była w tak trudnej sytuacji jak bohaterka, która ostatnio u nas „na tapecie.”
Po prostu postanowiła, że nie chce faszerować swojego dziecka antybiotykami i nie tylko.
Mało tego, sprowadziła nawet samego mistrza do Szczecina, żeby inni mogli z tego skorzystać.
W bardzo wielu przypadkach, „chcieć to móc”. Do tego jednak na pewno potrzebna jest determinacja.
A to już zależy od każdego z nas. Bardzo podobało mi się jak Urszula napisała:
Bardzo spodobało mi się ta kwestia:
„Jeśli zrozumiem czemu zachorowałam i co zrobić, żeby wyzdrowieć, to mam wróbla w garści.
Tak, ale czy możliwe jest tak się zmienić? Tak dogłębnie, prawdziwie?
I tu jest pies pogrzebany. Czy to możliwe? Jak to zrobić?
Serdeczności
D.
dzuękuję, zawsze z przyjemnością czytam maile od pani
Pani Barbaro,
Bardzo pięknie dziękuję za tych kilka słów.
Każdy sygnał od Czytelników utwierdza mnie w przekonaniu, że warto to robić nadal i oczywiście coraz lepiej. Jeszcze raz chylę nisko głowę w podziękowaniu.
Witam Pani Dorotko,
Nie-codziennik jak dla mnie bardzo na czasie. Ja też w końcu podjęłam decyzję i wykonałam pierwsze kroki, aby zabezpieczyć, a i polepszyć swoją przyszłość zawodową. Prawie rok ociągałam się i zastanawiałam, może dlatego, że nie musiałam tego robić. Pewne zaistniałe okoliczności stały się bodźcem do zainicjowania kilku spotkań, aby się całkowicie przekwalifikować.
Pamiętam, jak pisała Pani przed wylotem do USA, że przydałaby się tam na miejscu przyjazna dusza i dusza się odezwała.
Ku mojemu dużemu zdziwieniu, jedną sprawę w błyskawicznym tempie (1,5 tygodnia) załatwiłam, a przy drugiej usłyszałam: zdaje się, że w dobrym momencie Pani się do nas odezwała (temat jest otwarty). Wydaje mi się, że na to wszystko musiał przyjść odpowiedzi czas i dlatego trwało to prawie rok. I jakby nic nie działo się przypadkiem.
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie,
Magda
Pani Madziu,
Miło czytać, że ktoś pamięta co napisałam przed kilkoma laty.
Tym bardziej cieszę się, że wymieniłam Panią wśród osób, których listy szczególnie zapadły mi w pamięć i serce,
a dzięki temu zainspirowały do napisania książki.
Wspaniale, że podjęła Pani decyzję o korzystnych zmianach.
Serdecznie gratuluję!!!
Dziękuję za dotychczasowy miły kontakt i pięknie sie kłaniam.
Witam Pani Doroto,
Właśnie przeczytałem „Nieregularny Nie-Codziennik” i jakże jest on trafny do mojej obecnej sytuacji.
Ciesze się, że trafił do mnie właśnie teraz. Poczułem, że wcale nie jestem jedynym na tym świecie, kto chciałby wyjść
poza utarte schematy. Uczucia, o których mowa towarzyszą mi na co dzień, a tym bardziej teraz, gdy mam
chyba największy kryzys.
Pozdrawiam,
Tobiasz D.
Tobiasz,
Zapewniam Cię, że nie jesteś sam. Takich ludzi jest całkiem sporo, ale nie wszyscy mają odwagę przeciwstawić się temu, co ich otacza. Mam nadzieję, że wytrwasz w swojej determinacji, a dzięki temu wydarzy się w Twoim życiu wiele dobrego. Nie muszę chyba zaznaczać, że z całego serca Ci tego życzę? :)
Ja już dawno postanowiłem przeciwstawić się wszystkim wszechobecnym przekonaniom. Jakiekolwiek by one nie były dla mnie nie istnieją. Tak, samo nie istnieją żadne ograniczenia, które mogłyby blokować mnie w jakiejkolwiek sferze życia. Moja determinacja z każdym dniem jest silniejsza. Moje doświadczenia życiowe (mimo młodego wieku) pozwalają mi tą wytrwałość każdego dnia umacniać. Wiem o tym, dlatego ciesze się, że mogę być w grupie Państwa Madejskich ;)
Dzień dobry Pani Dorotko,
Wczoraj miałam bardzo ciężki dzień.
Tyle zwaliło się na moją głowę, że już na nic nie miałam sił. A Pani pisze, że ….wcale tak nie musi być…
Pani słowa podziałały na mnie jak balsam dla duszy.
W ogóle ma Pani w sobie jakiś taki dar dawania ludziom otuchy, by żyło im się lepiej.
Pozdrawiam Panią serdecznie i życzę dużo radości, słońca i w sercu i za oknem :)
Gosia C.
Pani Małgosiu,
Dawno temu zapisałam sobie, już niebardzo pamiętam gdzie, że chcę, by ludzie w moim towarzystwie dobrze się czuli.
I wcale nie chodzi o jakieś wyjątkowe poczucie humoru czy tego typu talenty bo w takowych posiadaniu, nie jestem.
Po prostu, by im lepiej było na duszy, by może coś ważnego dla siebie zrozumieli, by się lepiej sami ze sobą poczuli, by moje spotkanie z każdym człowiekiem, wniosło (chociaż na krótki moment) coś sensownego do jego życia. Jeśli udaje mi się to na odległość, to cóż, mogę tylko wznieść oczy ku niebu w podzięce. Oby jak najczęściej udawało się sprawiać, żeby tak jak Pani pisze „żyło im się lepiej.”
Najpiękniej dziękuję za te bardzo budujące słowa.
Nie dalej, jak wczoraj, “dbając “ (jak zwykle) o świątynię swego ducha i kładąc się spać po północy, postanowiłam, że jutro tzn. jak tylko słońce wstanie napiszę do mojej Pani Dorotki.
Spojrzałam nawet, kiedy to ostatnio otrzymałam NieCodziennik i to utwierdziło mnie w konieczności ustalenia przyczyn taaaaaak długiej nieobecności mojej ulubionej Pani Redaktor.
Otwieram ja dzisiaj komputer a tu niespodzianka. Jest Nie –codziennik i jak zwykle z mądrym, pouczającym tekstem Szanownej Pani Redaktor. Jakaż była moja radość. .
Cieszę się, że wszystko ok, jak mniemam. Życzę wytrwałości w joggingowym postanowieniu. Wiem coś o tym, bo jak od czasu do czas tzn. co najmniej raz w tygodniu nie przewietrzę ducha i intelektu na nordicu, to życie traci sens. Para, jaką daje mi wysiłek na kijkach tak fizyczny, jak i, a może przede wszystkim, duchowy, jest nie do przecenienia.
Gorąco i radośnie pozdrawiam i także samo ściskam
Dorota
Pani Dorotko,
Uwielbiam Pani humor. Każdy mail, który nadejdzie od strony morza :), to dla mnie wielka frajda. Za każdy oczywiście serdecznie dziękuję.
Dorotko, właściwie to dawno nosiłam się z zamiarem pogratulowania Ci Twoich osiągnięć! Twój Newsletter jest świetny i lubię do niego zaglądać.
I oczywiście gratuluję książki. Jesteś dla mnie przykładem osoby, która pracowicie, z pełnym zaangażowaniem i wiarą potrafi docierać do swoich marzeń. Lubię czytać Twoje teksty, są takie …żywe i soczyste. :)
Mam nadzieję na okazję do rozmowy, bo ja niestety pisać nie lubię ;)
Serdecznie pozdrawiamy Ciebie i Twoją Rodzinkę
Ania i Jurek
Aniu,
Po raz pierwszy spotkałam Was na swojej drodze jakieś 16 lat temu.
Jak wiecie, /jeśli wiedzieliście, ale już nie pamiętacie, to przypominam :/
zajęliście w moim sercu kawałek miejsca, którego nigdy dla nikogo innego nie zwolniłam.
Możesz się domyślać jak wielka była moja radość, kiedy w w lutym (tuż przed Galą Bloga Roku) w warszawskiej kawiarni wypatrzyłam Jurka.
Wahałam się czy powinnam się przypomnieć. Na szczęście mój kochany Mąż powiedział: podejdź bo będziesz żałowała.
I pewnie by tak było. Na szczęście nie muszę żałować a kolejne spotkanie po latach było wielką przyjemnością.
W ubiegłym tygodniu byłam w Krakowie. Myślałam o tym, żeby Was powiadomić.
Tyle, że czas uciekł jak z bicza strzelił. Oczywiście ani sekundy się nie nudziłam, a mimo to, wyjechałam z niedosytem.
Miałam wrażenie (zresztą tak jest za każdym razem), że w tym wyjątkowym mieście czas jakoś szybciej płynie. W każdym razem, mnie po prostu przemknął błyskawicznie i trzeba było wracać. Na szczęście podróż ze Szczecina do Was trwa już tylko 1:15 minut, więc pewnie będę wpadać do Was dużo częściej niż dotychczas. Może następnym razem uda nam się znów porozmawiać?
Dorotka z okazji tak pięknego „podwójnie okrągłego” jubileuszu życzymy Tobie codziennie dużo zdrowia, wytrwałości i radości z wykonywanej pracy. Czekamy na dalsze jubileuszowe wydania
Lodzia i Staszek Sadowscy
Lodziu i Staszku,
Za życzenia najpiękniej dziękuję.
Mam nadzieję, że Najwyższy da i zdrowie i wytrwałość, a i radości z wykonywanej pracy ni poskąpi,
abym mogła tworzyć nadal dla dobra moich Kochanych Czytelników.
Serdeczności
Witam,
Nie dziwię się, że ludzie czekają na NieCodziennik. Pokazuje Pani wartości jakie w życiu człowieka są ważne. Pięknie ubrany w słowa temat pozostawia po sobie smak, refleksję i pozostaje w pamięci.
W tym biznesie ważny jest produkt ale przede wszystkim ludzie do ludzi się przyłączają. Cenię w Pani systematyczność, wytrwałość, podejście do ludzi. Wiem, że czasami zadaję śmieszne pytania, może się i powtarzam, ale zawsze mogę liczyć na odpowiedź. Tak jak to było parę lat temu, kiedy potrzebowałam pilnie pomocy.
Dziękuje Pani za to, że wtedy odpisała mi Pani natychmiast. Wiem, że mogę na Panią liczyć, czuje się wtedy taki komfort psychiczny, że jest Ktoś kto pomoże, doradzi. :-)
Pani Renatko,
Szykuję właśnie naszą grupową Wigilię. Oczywiście będzie uczestniczyła w niej zaledwie garstka, w porównaniu z tym ile osób chciałabym mieć dziś przy sobie.
Jej członkowie są jednak mocno rozproszeni po kraju i nie tylko, więc muszę pogodzić się z faktem, że nie wszystkich dziś uściskam.
No więc w trakcie tych przygotowań przyszedł Pani komentarz, który, nie ukrywam, bardzo mnie wzruszył.
W tej naszej robocie między innymi piękne jest to, że ciągle spotyka się ludzi, którzy potrafią być szczerze wdzięczmi.
Z głośników sączą się dźwięki okołoświątecznych melodii i jest cudnie.
Chciałoby się powiedzieć: Chwilo trwaj!
Serdecznie dziękuję za ten wpis.
A Michałowi życzę udanego królowania w Jasełkach. :)
Pani Doroto,
podziwiam Pani niespożyte siły, gratuluję pomysłu i realizacji “NieCodziennika”.
Dołączyłam do grona czytelników niedawno, ale chętnie czytam. Ma Pani lekkie pióro i treści czasem trudne trafiają do czytelnika i jego wyobraźni bez problemu. Chyba każdy ma wrażenie, że Pani pisze tylko dla niego. To niesamowity dar.
Pozdrawiam serdecznie, Halina M.
Droga Pani Halino,
Podkreślenie przez polonistkę lekkości pióra, sprawiło mi niemałą przyjemność,
a „niesamowity dar” wywołał miły dreszczyk.
Dziękuję. Serdecznie dziękuję za te słowa.
Dorotko,
Serdeczne gratulacje z okazji dwusetnego wydania NieCodziennika.
Pamiętam chwilę i emocje towarzyszące zapisaniu się na biuletyn. Naszą pierwszą rozmowę telefoniczną też pamiętam.:)
Hen czasu minęło od tamtej pory a ja dalej czytam i czytam i uczę się i wyciągam wnioski.
Wiele się przez ten czas nauczyłam, wiele w życiu zmieniałam, wiele rzeczy przewartościowałam.
Za to wielkie dzięki.
Życzę Ci wiecznie trwającej, nieustającej weny byś dalej mogła otwierać nam głowy.
Ściskam mocno
Naszą pierwszą rozmowę pamiętam doskonale. No może nie całkiem treść, a jej klimat.
Urocza byłaś w tym wierceniu mi dziury w brzuchu.
A co do Twoich słów dotyczących mojego słowoskładania, baaaardzo zobowiązują.
Oj, teraz to ja już w ogóle nie będę spać chodziła a przecież ciągle Wam mówię
(i czasami piszę) jak wielką wartość dla zdrowia ma sen.
No i ciągle Wam o konieczności bycia spójnym powtarzam,
a co to za spójność będzie jak będę opowiadać o wadze snu,
a w praktyce będzie u mnie z tym krucho? :)
Gratulacje i życzenia pokonania najdłuższej telenoweli swiata!
Natchnionej Gratulacje za Piękny Tort. Mniam, mniam! Jak on wygląda:)
Stefku,
Miło, że tu zawitałeś.
Rozumiem, że jedynym podobieństwem NieCodziennika z telenowelą jest ilość odcinków i wydań.
A tort, owszem i piękny i smaczny. A tak swoją drogą, jakbyś nie pamiętał, to Natchniona czeka na Twój komentarz od 24 września. :)
Dorotko!
Najpierw najserdeczniejsze życzenia-oczywiście zdrowia, bo czegóż mozna życzyć Kobiecie pasjonującej się zdrowiem.
Zatem zdrowia i wytrwałości.
Jestem jedną z tych osób, które nieregularnie czytają Niecodziennik ale jak już zasiądą do komputera to czytają,czytają i czytają…
Obiektywnie rzecz ujmując, to wiele dobra Kobieto już zasiałaś a co najważniejsze uczysz siać innych i to jest po prostu piękne.
Gorąco pozdrawiam i dziekuję.
(tort nie tylko piękny ale bardzo pyszny!)
Czego to ja się z racji jubileuszu dowiaduję! Jak to nieregularnie? :)
To prawda, że tort był wyjątkowy (zresztą jak wiele rzeczy tworzonych przez moje dziecko),
a Ty jesteś jedynym Czytelnikiem NieCodziennika, który miał możliwość podelektować się tym cudnym wypiekiem.
Za życzenia dziękuję. Zarówno zdrowie, jak i wytrwałość były, są i zawsze będą w cenie.
Dzięki też za każde dobre słowo. Taka już z człowieka bestia, że ich potrzebuje. :)
Do zobaczenia w sobotę, no i dziś na żywo, choć na odległość. Wszak to webinarowa środa.
Gratulacje dla Autorki i Sto Lat dla NieCodziennika
Moja Droga Imienniczko,
Za gratulacje dziekuję.
Biorąc pod uwagę, że człowiek może żyć /taki co się szczegolnie zaprze, to pewnie i dłużej/ jakieś 120 lat, a ja już spory kawałek tego czasu mam za sobą, to obawiam się, że mojego żywota na kontynuację Niecodziennika co by go do 100 lat dociągnąć, zabraknie.
A swoją drogą trudno sobie teraz wyobrazić w jakiej formie miałby za tych ileś lat być ekspediowany do Czytelników. Rozwój technologii z roku na rok tak przyspiesza, więc w głowie się kręci na samą myśl co w tej materii wydarzy się za lat kilka.
A co do kontynuacji, przydałaby mi się gromadka wnucząt. Wtedy byłoby jakieś prawdopodobieństwo, że któreś z nich przejmie babcine prozdrowotne dla ciała i ducha pisanie. :)
Pani Doroto, cieszę się, że poruszyła pani w ostatnim Niecodzienniku temat wdzięczności. Ja stosuję sobie taki rytuał wdzięczności co dziennie. Najchętniej rano, i na koniec dnia. Dodatkowo w chwilach stresu powtarzam go sobie również.
Tą metodę stosuję od już od ponad roku. Moje życie zupełnie się zmieniło. Mam odwagę, żeby realizować swoje marzenia i konsekwentnie dążyć do wyznaczonego celu.
A w chwilach załamania potrafię zamienić uczucia złe, na te, które mnie uspokajają i dopingują do konstruktywnego działania. Polecam wszystkim serdecznie do stosowania. U mnie wdzięczność zdziałała cuda.
Pani Krystyno,
Serdecznie dziękuję za podzielenie się Pani osobistym doświadczeniem.
To bardzo cenne. Mam nadzieję, że wśród Czytelników Niecodziennika znajdą się osoby,
które również zastosują ten rytuał, który wniesie w ich życie nową istotną wartość.
Dziękuję Pani za felietony, bardzo lubię je czytać, dziękuję za porady które dały mi nadzieję. Cieszę się że Panią znalazłam. Pozdrawiam.
Pani Zofio,
Bardzo dziękuję za dobre słowo. Jeśli znalazła Pani w mojej skromnej osobie wsparcie, to tym bardziej jestem szczęśliwa.
I ja najpiękniej Panią pozdrawiam
DM
…moją odpowiedzią będą słowa Seneki:
“Powinniśmy nauczyć się dawać tak,
Jak bierzemy – z radością,
bez ociągania i wahań.
Korzyści płynące z zachłanności
nie mają żadnej wartości.”
Do miłego,
Sylwia Z.
Mądry człek z tego Seneki, prawda?:)
Tak sobie pomyślałam, że tylu mądrych ludzi już było przed nami,
a my ciągle popełniamy błąd za błędem.
Jak to możliwe?:)
DM
Pani Dorotko,
Uwielbiam Pani felietony, szczególnie bliskie mojemu sercu są właśnie te „psychologiczne”. Zauważyłam, że poświęcając więcej czasu naszym emocjom żyjemy bardziej świadomie.
Bardzo zaciekawił mnie również temat z zeszłego tygodnia, tym bardziej że również miewam (szczególnie ostatnio) do czynienia z „grzechotnikami”. Ponieważ są to moi klienci i muszę znosić ich na co dzień,stało się to dla mnie dużym problemem. Z początku byłam zupełnie zaskoczona i zbita z tropu. Towarzyszył mi ciągły niepokój, poczucie niesprawiedliwości. Przy każdym spotkaniu myślałam tylko „ciekawe co znowu…” Nie wiedziałam jak zachować się wobec roszczeń… może nie do końca nadal wiem, bo takie zachowania są dla mnie zupełnie niezrozumiałe. W każdym razie wiedziałam, że tak dalej nie może być!
Zdanie sobie sprawy, że coś jest nie tak jest pierwszym krokiem do zmiany! Zaczęłam szukać odpowiedzi w artykułach psychologicznych. Zyskałam większą pewność siebie i staram się teraz nie rozkładać urazy na czynniki pierwsze. Ani nie oddawać…
Bo przecież to, że ktoś jest nie fair nie znaczy, że ja muszę z nim postępować podobnie. Nie tylko nie daje to żadnego pozytywnego skutku ani dla sprawy, ani dla nas samych. Wybaczanie! To naprawdę działa.
Trzeba pamiętać, że nasze negatywne uczucia ranią TYLKO NAS! A wybaczanie działa niezwykle oczyszczająco.
Dlatego słowa:
„Masz olbrzymią przewagę nad człowiekiem, który wyrządza ci krzywdę:
możesz mu przebaczyć, a on tobie przebaczyć nie może”.Były dla mnie jak balsam dla duszy… Dziękuję!
Znalazłam jeszcze jedno rozwiązanie. Podpowiedziane właśnie przez Tołstoja (jego aforyzmy są wspaniałe – polecam każdemu!!!). Nie tylko działa, przede wszystkim daje satysfakcję, ulgę, spokój i równowagę!
„Odpłacaj dobrem za zło, a zniszczysz w podłym człowieku zadowolenie ze zła” LT
Bo
„Dobroć zwycięża wszystko, sama pozostając niezwyciężona.” LT
Piękne! Nic dodać, nic ująć.
Życzę każdemu by słowa te stały się życiowym mottem:)
Pozdrawiam i dziękuję Pani Dorotko za to, że Pani jest!
Ania
Pani Anno,
Bardzo dziękuję za każde zostawione tu słowo.
Mam nadzieję, że przyniesie ulgę niejednemu jeszcze Czytelnikowi.
Choć zagląda Pani do mnie raczej rzadko, każda wizyta, niezależnie od formy, jest dla mnie ogromną przyjemnością.
Cieszę się, że Pani nazwisko znajduje się wśród osób, którym zdecydowałam się podziękować na łamach mojej pierwszej książki
jako tym mającym wpływ na jej powstanie.
DM
Witam Cię Dorotko o poranku,
Rewelacja. Temat tak bardzo ważny i poważny poruszyłaś tak subtelnie i inteligentnie. Ukryłaś wszystko co trzeba w jednym kapitalnym zdaniu. Zgadzam się, że sprawa wybaczania drugiej osobie jest bardzo istotna w ogóle ale najbardziej istotna jest dla nas samych, ponieważ pozwala nam powrócić do równowagi psychicznej. Poruszony przez Ciebie temat, moim zdaniem, przybliża nas nawet do zagadnienia „molestowania psychicznego” przez kogoś (bardzo często) z najbliższego otoczenia a właściwie mam na myśli nawet kogoś z rodziny, tylko tego bardzo długo nie zauważamy ….. dopiero gdy już jest z nami bardzo źle … np. rozchorowaliśmy się właśnie (o czym wspomniałaś w artykule). Samo życie jak to się mówi – ale sprawa umiejętnego wybaczania za powstałe krzywdy – jest jak najbardziej do przerobienia a właściwie do przerabiania na co dzień przez każdego z nas. Jednym słowem trzeba nad tym popracować … i ćwiczyć, stosować w praktyce. Dorotko, uważam, że każdy przedstawiony przez Ciebie temat porusza lawinę naszych myśli i łączy się zawsze z wieloma zagadnieniami, którymi Ty bardzo umiejętnie sterujesz, to bardzo dobrze, bo inaczej rozpisywalibyśmy się (być może nie na temat)
w nieskończoność. Kończąc dziękuję Ci bardzo za kontakt i proszę o jeszcze mimo, iż nie zawsze szybko odpowiadam ale zato zawsze „Cię” czytam. Do następnego NIECODZIENNIKA. Pozdrawiam serdecznie. D.Sz.
Dorotko,
Wielkie Ci dzięki za to, co napisałaś.
Pewnie najtrudniej jest jeśli krzywd doznajemy ze strony najbiższych.
Myślę, że jedno z tych dwóch ważnych zdań „Masz olbrzymią przewagę nad człowiekiem, który wyrządza ci krzywdę:
możesz mu przebaczyć, a on tobie przebaczyć nie może”. każdy rozsądny człowiek powinien sobie wyryć na ścianie i to w dodatku w widocznym miejscu. :)
To naprawdę daje przewagę nad oprawcą.
Dziękuję Ci za ten kontakt, tym bardziej, że mamy okazję widywać się tak rzadko.
Ostatnim razem był maj 2007. :)
Serdeczności
D.
Ostatni artykuł o grzechotnikach, podobnie jak wiele poprzednich, trafia w samo sedno. Bez zrobienia „porządków” we własnej głowie nawet najlepsza terapia może okazać się nieskuteczna.
Można podsumować choćby tak:
„Twoje myśli sie materializują, czy tego chcesz, czy nie…”
Pozdrawiam i kibicuję….
Marek L.
Panie Marku,
Dziękuję, w szczególności za to kibicowanie. :)
Najpiękniej pozdrawiam
Dorota M.
Bardzo ciekawe spostrzeżenia. W czasie wakacji byliśmy w Poznaniu na rekolekcjach, prowadzonych przez ojca Jamesa Maniackala z Indii.
Mówił min. o dużej zależności między PRZEBACZENIEM a w zasadzie jego braku, a różnego rodzaju chorobami. Często aby mógł być ktoś uzdrowiony musiał wzbudzić w sobie skruchę i przebaczyć……….. Może brzmi to górnolotnie, ale powtarzam tylko słowa rekolekcjonisty.
Pozdrawiam Zygmunt
Zygmunt,
Dzięki za podzielenie się tą informacją.
Myślę, że mądry człowiek z tego rekolekcjonisty. :)
D.
Bardzo pani dziękuję za kolejną cenną wskazówkę. Barbara
Pani Barbaro,
Proszę o tej wskazówce pamiętać. Życzę żeby jak najczęściej udawało się odmawiać przyjęcia takiej „przesyłki”.
Serdeczności łączę
DM
Dorotko, uśmiałam się po przeczytaniu Twojego Nie – codziennika :)Jakiś czas temu nauczyłam się nie przyjmować „paczek z grzechotnikami”. Poszłam dalej :) Mam ogromną frajdę wyobrażając sobie ( a czasami i widzę) minę nadawcy odbierającego zwracaną paczkę:) A tak na prawdę , wcale nie jest mi do śmiechu. Często dotyczy to osób nam bliskich czy związanych z nami emocjonalnie. Nie chciała bym aby cierpieli ale jest to jak lustro bazyliszka. Bardzo często jest to wypisane na twarzy i ma niestety związek ze zdrowiem :(
Ludziom pogodnym i życzliwym żyje się przyjemniej:D
pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wiele „myśli” do przemyślenia :)
Lodzia
Lodziu,
Mądrze prawisz. :)
Serdeczności
D.
Kolejny raz to, co czytam, pióra Doroty Madejskiej jest odpowiedzią na to, co przeżyłam „wczoraj”.Dobrze,że miałam Rhodiolin bo inaczej… byłoby ze mną kiepsko.
Dobrze jest wiedzieć co jest w paczce, wtedy łatwo nam podjąć decyzję.
Najgorsze są „niespodziewane niespodzianki”
Jak się przed nimi ustrzec, jak przygotować się na niespodziewane?
Iza,
Zdaje się, że wiem o jakiej sytuacji piszesz.
To nie była paczka, to był wagon grzechotników. :)
A co do Rhodiolinu, to prawda, że z gadzim jadem, radzi sobie jak mało jaki środek.
PS
Więcej o niezwykłej mocy tej wyjątkowej rośliny tu:
http://www.babiniec.com/my-o-preparatach/skarby-swiata-roslin/rhodiolin/
Witam serdecznie,
święte słowa Pani Dorotko z tą paczką wypełnioną grzechotnikami. Nie dalej jak wczoraj udało mi się nie odebrać takiej przesyłki. Chociaż takich zachowań trzeba się chyba trochę nauczyć. I jeszcze jedno piękne zdanie zwróciło moją uwagę, że emocji od ciała nie da się oddzielić.
A o paczce z nie chcianymi grzechotnikami naprawdę warto pamiętać.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Madziu,
To dobrze, że udało się odpowiednio zareagować na to, czego Pani nie zamawiała. :)
Ma Pani rację, że tych zachowań trzeba się nauczyć.
W swoich prozrdrowotnych (i nie tylko) działaniach staram się podsuwać moim Czytelnikom i słuchaczom,
a także osobom uczestniczącym w różnego rodzaju spotkaniach, takie ułatwiające życie słowa-klucze.
Będę przeszczęśliwa jeśli dowiem się, że ktoś na tyle zapamiętał ten artykuł, iż w sytuacji już nie wyimaginowanej, a w życiu, odpowiednio wcześnie zareaguje: uwaga, paczka z grzechotnikami! :)
A co do emocji i ciała, to jestem przekonana, że kto jak kto, ale Pani zdaje sobie sprawę z tego jak mocno są ze sobą połączone.
Pani Doroto,
ma Pani piękną pasję jaką jest praca.
Ja zresztą też…
Pięknie Pani pisze, jeszcze nie zdążyłam kupić Pani ksiazki, ale zrobię to w najbliższym czasie.
pozdrawiam i dziękuje za korespondencję…
Elżbieta Z.
Witam Pani Dorociu,
dawno nie odzywałam się, bo czas mi jakoś ucieka nazbyt szybko. Teraz dni coraz krótsze, szybko robi się ciemno, a ja to jestem taką istotą, że jak ciemno, to ja muszę do domu ;)).
Jestem w trakcie czytania świetnej książki, którą serdecznie polecam pt „Moc pozytywnego myślenia”. To tak w nawiązaniu do ostatniej publikacji w „Nie- codzienniku”.
Pozdrawiam gorąco w ten zimny czas. Teraz w Gdańsku – 10 st.
Dorota
Dorotko,
nie mogę sie powstrzymać, żeby nie szepnąć słówka na temat Twojego, dzisiejszego wydania Nie-codziennika.
Rzeczywiście coś w tym jest..Od paru tygodni, każdego dnia gdy leżę już w łóżku,dziękuję Bogu za każdy dzień. Nieważne jaki był i wiesz jest naprawdę lepiej i łatwiej. Każde przykre zdarzenie odbieram jak cenną lekcję , nie jak porażkę.
Najlepszym preparatem na poprawę humoru i samopoczucia jest dla mnie oczywiście Noni!
Pozdrawiam ciepło Małgosia
Droga Pani Dorotko,
Serdecznie dziękuję za tak szybką reakcje – jest mi niezmiernie miło i raz jeszcze serdeczne podziękowania za zainteresowanie i porady – mam podobne zdanie na wiele spraw nie tylko medycznych jak Pani.
Pozdrawiam serdecznie,wdzięczna Ewa Z.
Kochana Dorotko dzięki Tobie poczucie ,że można i trzeba realizować swoje marzenia jest we mnie coraz silniejsze i bardzo mi z Tym dobrze.Czasami tak mam,że gdzieś głęboko we mnie rodzi się jakaś myśl i czeka na podatny grunt aby się rozwinąć.Uwielbiam czytać to o czym piszesz i uwielbiam swoje samopoczucie i myśli po przeczytaniu Twoich refleksji.Trzeba pielęgnowac i realizować swoje marzenia! Dziękuję!Iza
Dorotko
To chyba najpiekniejsza, najlepsza Twoja publikacja!
Ściskam mocno,
„przebywająca również na życiowym zakręcie Małgosia”:)
Dorotko,
W odniesieniu do artykułu „O substytucie suplementu na życiowy pesymizm”
z praktyki Ci powiem, że wystarczy nawet małe marzenie, a już pacjenci czy uczniowie odżywiają jak kwiaty na wiosnę.
Pozdrawiam
Kasia
Droga Dorotko!
Bardzo dziękuje za niezbędne informacje. Duużo czytam (zarówno polskie i holenderskie publikacje)ale nie mam doswiadczenia w tak precyzyjnym dobieraniu suplementow.
Wierzę, że się uda. Nie raz już się nam udało;)
Dziekuje za to, że jesteś taka jaka jesteś!
Marta
Serdecznie witam Pani Dorotko!
Bardzo miło czytało się relację p. Danusi.
Renata M. z Białogardu
Pani Dorotko!!!
Mamy piękne lato tej jesieni! prawda?
Bardzo podoba mi się niecodziennik.Pisze Pani takim lekkim słowem i napełnia radością. Dziękuję!
Pozdrawiam!!!
Kasia M. z Piły
NO, Kochana TY to umiesz podnieść na duchu :) Już mi lżej, że nie muszę się katować na aerobiku, a wystarczy codzienny rower z moim przyjacielem.
Ania
Aniu,
Jak nietrudno się (zarówno z treści wczorajszego artykułu, jak i mojego wyglądu) domyślić, sama mąk związanych z wszelkimi ćwiczeniami po prostu nie znoszę. Wiele lat temu usiłowałam spojrzeć na kwestię okiem odrobinę łaskawszym, ale nic z tego nie wyszło. Kiedy już znalazłam rodzaj ćwiczeń, który może by i mi nawet odpowiadał, jedna z uczestniczek uparła się na przyprowadzanie na zajęcia … pieska. Ten z kolei zawziął się, żeby koniecznie z każdą z ćwiczących (oczywiście w trakcie zmagań) dobrze się zaznajomić. Absolutnie nie mam nic przeciwko czworonożnym przyjaciołom, ale niekoniecznie uważam, że sala gimnastyczna to miejsce dla nich najwłaściwsze.
Zresztą, dawno temu postanowiłam sobie, że po czterdziestce będę już robić tylko to, co mnie interesuje, cieszy, co uważam za ważne, czego rzeczywiście chcę, a nie to, co wypada, bądź podoba się komuś, a nie mnie.
Jasne, że dobrze jest świetnie wyglądać, ale tak się składa, że stanie przed lustrem nigdy treścią mojego życia nie było i pewnie już nie będzie.
W wieku lat 38, przewidując (słusznie zresztą), że nie wróci moja dawna miłość do zawodu, odeszłam z etatu. Dałam sobie czas na przygotowanie się do momentu, kiedy nadejdzie ta magiczna granica wieku. Skoro stać mnie było na podjęcie takiej decyzji, na pewno nie będę wyciskać z siebie potu, bo to jest trendy. Nic z tych rzeczy !
W kwestii ruchu dla zdrowia, zadowalam się długimi spacerami i jazdą na rowerze. Jeśli chodzi o trening wytrzymałościowy, o którym mowa w ostatnim wydaniu Nie – Codziennika, to trochę za mało, więc bardziej przyłożę się do wycieczek rowerowych. No, może jeszcze rolki przeproszę. Ostatni raz jeździłam kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Stargardzie. Mam nadzieję, że mój organizm to dostrzeże i zechce się odwdzięczyć. :)
Jak widziałam podczas naszego całkiem niedawnego spotkania, wyglądasz ślicznie, więc przestań robić sobie jakiekolwiek wyrzuty. Biorąc pod uwagę, że płynie w Tobie krew grupy A, skup się na relaksie, a nie czymś, co nie sprawia Ci przyjemności.
Zdrówka, mnóstwo zdrówka życzę
Dorota
Witam Pani Dorotko,
z chęcią i ciekawością czytam Pani nie codzienniki,jest coć w nich co zmusza do zadumy i refleksji:)
Dawno nie pisałam, za co przepraszam. Ale teraz to nadrobię. Nie pisałam, ale często o Pani myślałam i śledziłam to, co się u Pani dzieje.
Pozdrawiam
Jolanta Windloch
Proszę pozdrowić dziewczynki.
Acha ! I ślicznie Pani wygląda. :)
Pani Jolu,
Dziękuję za dobre, budujące słowa.
Przyznam, że miłe to zaskoczenie ponieważ w odróżnieniu od lat poprzednich kiedy korespondowałyśmy bardzo często, ostatnio od strony Siedlec długo wiało ciszą. :)
DM
Dorotka, niby Kobieta to Pleć Słaba, ale Ty również dla mnie, zawodowca Jesteś Skarbnicą Talentów, Napoleon w Spódnicy od którego warto się wciąż uczyć, a oprócz zdrowego trybu życia, szczególnie pomagania ludziom jak mogą połączyć przyjemne z pożytecznym…:)
Czyń tak pracowicie i wciąż zmieniaj jak najdłużej, bo jak powiadasz: „Stała jest tylko zmiana…”
Pozdrawiam. Stefan- Zielarz-Kręgarz- Kolega z Dietetyki
Wysłany 16.09.2010 o 16:14 | W odpowiedzi na Stefan.
Stefku,
Niedawno nazwałeś mnie Margaret Thatcher. Jako uzasadnienie podałeś, żem (cytuję) Wizjonerka, Twarda, Zdecydowana, Konsekwentna i Silna.
Teraz doczekałam się miana Napoleona. Że w spódnicy ? Nie szkodzi ! :)
Z tego co wiem, przynajmniej jedno mnie z nim łączy. On też bał się kotów. :)
Pozdrowionka dla całej Twojej Familii
D.
Nawiązując do dzisiejszego „niecodziennika” to często zastanawiałam się pić czy nie pić w trakcie jedzenia (serio, serio, jak mawia
Shrek…)
I proszę, już wiem – bardzo dziękuję za kolejną cenną wskazówkę.
Oczywiście mam na myśli herbatę lub wodę.
Dobranoc
Ola B. Pabianice
Pani Nie – Codziennik od jakiegoś czasu nie dociera do mnie. Szkoda, bo bardzo chciałabym go nadal otrzymywać. Bardzo lubię Pani artykuły, są niesamowicie intresujące, prawdziwe i bardzo wartościowe. Pani wiedza, informacje, porady niesamowicie pomagają w życiu codziennym. Już cieszę się na samą myśl, że Pani Nie-Codziennik mógłby do mnie wrócić. Bardzo dziękuję. Pozdrawiam. Barbara O. Tarnobrzeg
Witam Cię serdecznie,
chcę pogratulować Ci pomysłów,
to co robisz z pewnością rozwiąże wiele problemów
klubowiczom korzystającym z Twoich opracowań.
Prześlę dalej moim klubowiczom,
jestem ciekawa ilu skorzysta?
Ja na pewno będę korzystać,
sama nie mam ani talentu ani czasu,
więc dziękuję, że dajesz mi taką możliwość.
Pozdrawiam, miłego dnia Wiesia.
Pani Dorotko!
Zgadzam się z zupełności z Pani ostatnim (i nie tylko) Nieregularnikiem! Skojarzył mi się z niedawnym zdarzeniem. Byłam ostatnio na weekendzie ze znajomymi i tak się złożyło, że jeden z kolegów lubi gotować, więc nas żywiłJ Jako osoba, która nie znosi spędzać czasu w kuchni bardzo się ucieszyłam… niestety na próżno! Nie mogę się nadziwić co też ludzie jedzą!!! Tona mięsa, wszystko smażone w głębokim tłuszczu, panierowane, grilowane, gotują nawet marchewkę – jakby na surowo miała być trująca… Po obiedzie wszyscy „zalegali” tzn. spali bądź leżeli na leżakach, no ale jak tu nie odpoczywać po czymś tak wyczerpującym dla organizmu!:) Skutki weekendu odczuwałam do środy, czułam się okropnie zatruta. Jestem „surowojadkiem” – moje ulubione potrawy to świeże sałatki z warzyw i owoców, które przygotowuję z tego co akurat mam w domu. Myślę, że z 80% mojej diety to warzywa i owoce, reszta to chleb i sery;) a mięso to może ze 3% (niestety dzięki tej diecie mam problemy z utrzymaniem wagi… walczę o każdy dodatkowy kilogram..;) tak wiem, że niewiele osób ma z tym problem – zwykle jest odwrotnie) Dlatego – na wyjeździe mój organizm się zbuntował! Ale z przerażeniem przyjęłam fakt, że moi znajomi tak jedzą codziennie! Jak to możliwe że ich organizmy to wytrzymują?! Jestem pewna, że mój by tego długo nie wytrzymał!
Dlatego zgadzam się w zupełności – Bóg stworzył żywność, a kucharza… diabeł. Mam na co dzień możliwość obserwowania zachowań żywieniowych zwierząt. Taka moja obserwacja – konie oprócz tego, że jedzą na raz tylko jeden rodzaj pokarmu, oczywiście wszystko naturalne (głównie zielonka, siano, oprócz tego owies i marchew) ważne jest jak jedzą! Zajmuje im to strasznie dużo czasu, bo przegryzają każdy kęs, nie spieszą się i pobierają na raz bardzo małe porcje. Jeżeli koń dorwie się np. do worka z owsem i zje zbyt dużo na raz, może się to skończyć śmiercią. A przynajmniej kolką i interwencją weterynarza z podaniem środków rozkurczowych i sondą dożołądkową. To taka dygresja, ale czy nie warto zastanowić się nad tym, dlaczego zwierzęta tak rzadko chorują… i spróbować naśladować ich zachowania żywieniowe, skoro nasze (ludzkie) się nie sprawdzają…
PS. Przepraszam, że się tak długo nie odzywałam. Pozdrawiam serdecznie!
Ania R.
Kochana Pani Dorotko,
Dziękuję za dzisiejszy Nie-Codziennik (był rano w poczcie J), za pozdrowienia, za słowa otuchy i za to że Pani jest. Od razu radośniejszy jest dzień i tydzień! Oazę szczęścia mam w Wyszkowie – gdzie mieszka Zosia, spędziłam u nich ostatnie 3 dni. To tylko 60 km od Warszawy.
Pozdrawiam gorąco i proszę odpocząć!
Krystyna
PS
A urlop dopiero za 3 tygodnie.
Pani Krystyno,
Wróciliśmy wczoraj z Chorwacji.
Przyznam, że 1600 km w jedną stronę relaksem nie było.
Na pisanie ochoty nie miałam, ale kiedy pomyślałam, że w poniedziałek rano zajrzy Pani do poczty,
a wiadomości ode mnie w niej nie zastanie i Pani będzie „tak trochę smutno”, nie bacząc na efekty trudów podróży, zasiadłam do pisania.
Tak więc, dzisiejsze wydanie Nie – Codziennika, czytelnicy zawdzięczają nie mnie, ale Pani. :)
Mnóstwo serdeczności łączę
Dorota Madejska
PS
Mam nadzieję, że również w stolicy ma Pani swoje oazy szczęścia. :)
Droga Pani Krystyno,
Odpoczywać specjalnie podczas tych wakacji za bardzo nie będę. :)
Kilkudniowy relax był na samym ich wstępie.
Kiedy dziewczynki mają wolne od szkoły, chcę podgonić różne sprawy.
Cieszę się jednak bo praca będzie bardzo, bardzo twórcza.
Są pomysły, które od dawna kluły się w mojej głowie, a od pewnego czasu zaczęły nabierać coraz bardziej realnych kształtów.
Jedne z nich trzeba przelać na papier, inne podarować światu za pomocą słowa mówionego,
a jeszcze inne muszą zostać zrealizowane w postaci projektów internetowych.
Tak więc na brak zajęcia narzekać, nawet gdybym bardzo chciała, ani trochę nie będę. :)
W międzyczasie będzie jeszcze kilka krótkich wyjazdów, a na co dzień nasza oaza szczęścia w ukochanej Kobyłce,
bliskość lasu, rowery, gwiazdy oglądane nocą wprost z salonu (to przez cały rok) i inne drobne, ale autentycznie prawdziwe przyjemności.
Życząc zwolnienia tempa, umiejętności dystansowania się od zgiełku stolicy, jeszcze raz pięknie pozdrawiam
Dorota Madejska
Dzień dobry,
Dorota bardzo mi się podoba dzisiejsze wydanie „Nie-codziennika”. Właśnie tak trzeba trafiać do ludzi…
Pozdrawiam słonecznie Gosia.
Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Pani pracę i zaangażowanie w ratowanie naszego zdrowia i życia. Pozdrawiam Państwa bardzo serdecznie jeszcze raz
Joanna K.
Witam Pani Dorotko,
Nie odzywałam się dość długo. Właśnie z ogromną radością zapisałam się na kolejny, wychodzący spod Pani pióra, biuletyn „Z polskiego na nasze”. To wielka radość dla mnie móc czytać wszystkie Państwa publikacje, są takie ciepłe, mądre i takie…. adresowane tylko do mnie :)
Kiedy w poniedziałek włączam pocztę i nie ma tam nic od Pani, to tak trochę smutno. Cieszę się, że mogę je otrzymywać.
Proszę przyjąć ode mnie życzenia zdrowia i sił do dalszej pracy dla wszystkich klubowiczów. Z niecierpliwością czekam na wszystko co tylko Pani napisze.
A w załączeniu przesyłam zdjęcie mojej ukochanej Zosieńki, zrobione w przedszkolu w dniu jej drugich urodzin.
Z pozdrowieniami Krystyna A. z Warszawy
Droga Pani Krystyno,
Bardzo, ale to bardzo miłe są dzisiejsze Pani słowa. :)
Dużo ostatnio zmieniam, udoskonalam, modyfikuję.
A wszystko po to, by tak jak napisałam w dzisiejszym Nie – Codzienniku, każdy mój wierny Klubowicz odnosił znacznie więcej korzyści.
Przygotowuję jeszcze coś ekstra, tylko dla pań, ale o tym za niedługo.
Trwają już wstępne prace nad nowym projektem.
Mam nadzieję, że będzie to moja duma, a dla Klubowiczek sama przyjemność. :)
Serdeczności łączę
Dorota Madejska
Zosieńka przeurocza !!!
Artykuł jak zwykle ciekawy i jak zwykle porusza ważny temat. Wiesz ja lubię czytać Twoje teksty głównie dlatego, że w niecodzienny sposób poruszasz bardzo ważne, ale też zwykłe, codzienne sprawy. Jesteś doskonałym obserwatorem codzienności i mam wrażenie, że to co piszesz wynika w dużej mierze z potrzeby podzielenia się z innymi swoimi spostrzeżeniami na temat, który akurat Cie poruszył. Twoje maile są okazją do zatrzymania się na moment i zastanowienia nad sprawami, z którymi mamy do czynienia codziennie, ale żyjąc w ciągłym biegu nie starcza czasu na refleksje.
A swoją drogą akurat jak dostałam wiadomość od Ciebie byłam w trakcie wkładania na stronę
artykułu o odmładzaniu. Piszę tam równiez o tym jak ważna dla naszej młodości jest umiejętność wybaczania i o tym, że jedną z najważniejszych przyczyn starzenia jest chowanie w sobie urazy.
Jeśli zaś chodzi o temat, to myślę, że to o czym piszesz to jednak w dużej mierze jest jeszcze nasze postkomunistyczne wiano. Propagada komunistyczna była przecież znacznie silniejsza niż głos etyki w demokratycznym kraju. Kolejne pokolenia wyrastały w otoczeniu wszechobecnego strachu i zawiści. Zresztą wśród nas żyją przecież jeszcze byli komuniści i ich ofiary. My nadal nie rozumiemy, że to, że nasz sąsiad coś posiada nie oznacza wcale, że ty będziesz miał mniej, bo dla ciebie zabraknie.
Więc pisz kobieto o tym jak najczęściej a będziesz miała swój udział w kreowaniu szczęścia i sukcesu Polaków.
Witaj Dorotko! Nadal mieszkam,ucze sie i pracuje w Holandii ;) Zdrowie pozwala mi na cieszenie sie zyciem ale nie pozwala na prace fuul-time.Widze znaczna poprawe odkad stosuje Q enzym,(leki na serce odstawilam calkowicie)i inne suplementy! W trudniejszych momentach biore paraprotex -bo pomaga mi bardzo ,kiedy kolacze mi serducho-dziwne ale prawdziwe! Niestety czesto czuje sie zmeczona …Nieodkryta jest do konca przyczyna mojego kryzysu zdrowotnego sprzed dwóch lat i tego konsekwencji.Poziom witaminy D jest tutaj okreslony jako bardzo niski,inni” naturalni ‚”specjalisci uznaja ze borelioza gdzies we mnie siedzi.Na tyle cicho ze nowe objawy nie dolaczaja sie juz do obecnych-dzieki bogu!;) Nadal jestem wiernym czytelnikiem Twoich artykulow ktore otwieraja mi oczy na pewne sprawy! Dziekuje ! Zycze Tobie milej ,spokojnej niedzieli!
Pani Doroto,
bardzo mi miło otrzymywać od Pani korespondencję. Dziś, kiedy wróciłam do dawnej formy bardzo miło wspominam Pani profesjonalną pomoc, która pomogła mi stanąć na nogi w trudnych chwilach.
Pozdrawiam serdecznie
Elzbieta Z. z Krakowa
Pani Dorotko,
jak zwykle udana publikacja. Lekka, miła…… i zrozumiała.
Jestem żywym tego dowodem, jak KoenzymQ10 działa korzystnie. I choć tego wirtualnie nie widać mogę zapewnić wszystkich klubowiczów, że tak ten, jak i inne preparaty przynoszą nie tylko oczekiwane rezultaty, ale coś czego nawet trudno było się spodziewać. Moje pierwsze spotkanie z Calivitą odbyło się za Pani pośrednictwem i oczywiście wirtualnie.
Wtedy to przedstawiając Pani swoje dolegliwosci prosiłam o „coś odpowiedniego”.
Pani przesyłała mi sympatyczną wiadomość zatytułowaną ” Szycie na miarę” .
Można więc powiedzieć, że swoje zdrowie utrzymuje dzięki Pani jakże trafionym zaleceniom, i suplementom Calivity.
Prawda jest jednak, że tak jak w większości spraw tak i w tym przypadku cuda się nie zdarzają ale systematyczna suplementacja nie tylko przywraca organizmowi równowagę, ale też uzdrawia go.
Ja, jak wspomniałam jestem tego przykładem. Moje kolano ( narazie jedno na szczęście) jest ( a mam nadzieje, że raczej było) w opłakanym stanie. Rezonans i opis: całkowity brak chrząstki stawowej.
No, cóż medycyna uznała, że na „wymianę” stawu kolanowego jestem jeszcze za młoda. No, choć na coś jeszcze jestem zbyt młoda :)))
Pocieszenie tak wesołe, jak i gorzkie.
I co dalej. Mazi nie ma, kolano puchnie, staw boli i nawet z kijkami już nie mogę chodzić.
Jeden z wielu lekarzy, których nawiedziłam ( ten do którego mam względne zaufanie) znając historię kolanek babci i mamy powiedział, że proponuje mi zastrzyki w staw .
Nie odrzuciłam tej koncepcji ale postanowiłam jeszcze zaczekać i póki co sprawdzić inne możliowści naprawy kolana.
Wtedy to łykając kolejne tabletki m.in. koenzymu Q10 przypomniałam sobie, że może Calivita „coś ma”. Nie zaszkodzi a może pomoże. Na injekcje zawsze przyjdzie czas. Najpierw zamówiłam SharkAid a potem jeszcze Ioint ProteX Forte.
Gdyby mi kto powiedział, że taki będzie efekt brania tych tabletek, nie uwierzyłabym. Odkąd biorę kolano coraz mnie :puchnie, boli, chrzęści.!!!!! Mogę uklęknąć ( no nie na długo ale jednak). Schodzę i wchodzę po schodach naprzemienne !!!!
Mam nadzieje, że niedługo znów pójdę z kijkami.
Niech ta moja opowiesć,choć nie tak porównawczo napisana, jak Pani będzie dla Pani, Droga Dorotko, wyrazem moich podziękowań za solidność, uczciwość i rzetelność wobec Pani „pacjentów ” takich, jak ja.
Z wyrazami szacunku i ogromnej sympatii.
DP
(…) Jeszcze jedno pani Doroto, przeczytałam ostatni artykuł.
Podobnie uważam, że wiedza aby dotarła i została zrozumiana powinna być przekazana w obrazowy sposób, a skojarzenia są tu nieodzowne. Myślę, że nie tylko ja jestem wdzięczna za pani pracę.
Pozdrawiam
Violetta N.
Droga Pani Dorotko,
bardzo długo milczałam, bo różne zawirowania życiowe nie pozwolały mi na normalność.Nie oznacza to jednak,że nie czytałam Pani artykułów w Nie- codzienniku, czy też zapomniałam o Pani :)). Jak zwykle, a właściwie, jak zawsze lektura Pani artykułów wciąga, na szczęście bezpiecznie i skutecznie :).
Skutecznie, bo tak na codzień, zagonieni (zawsze) ważniejszymi sprawami od własnego zdrowia, zapominamy o tym, że powinniśmy zadbać o nasze zdrowie, póki je mamy.
I to nie tylko zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. Niektórzy nazywają to drugie kondycją. Nie zależnie od nazwy ważne jest, to aby pamiętać,że nic nie jest nam dane na zawsze.
I TO JEST TO SEDNO. I NA TYM POLEGA WŁASNIE OWA SKUTECZNOŚĆ PANI ARTYKUŁÓW.
Bo, jak człek tak siądzie przy kopmie ( teraz tak właśnie Polacy nazywają to urządzenie za pomocą ,którego porozumiewam się z Panią), by sprawdzić pocztę i przeczyta te mądre słowa, to przychodzi refleksja.
Czas leci coraz szybciej, nawet młodzi ludzie to zauważają. Kiedy więc znajdę chwilę dla siebie i, czy wogóle ją znajdę? Czy chcę ją znaleźć?
Ja to już wiem. Ten czas jest potrzebny, tak dla zdrowia psychicznego, ja i fizycznego. Mówią ” w zdrowym ciele , zdrowy duch”. Ale dziś, kiedy jesteśmy przytłaczani zmieniającym się w szybkim tempie światem, to powiedzenie jest jeszcze bardziej aktualne.
Jak zwykle rozpisałam się ale tym razem jest to uzasadnione długim milczeniem :)
Tak więc, jak powiedziałam staram zadbać o swoje zdrowie i kondycję.
Dla tego pierwszego zamawiam produkty Calivity :)) a dla drugiego, oprócz chodzenia na nordic walking, kupiłam jeszcze piłkę rehabilitacyjną do ćwiczeń. Rewelacja, polecam gorąco.
Ćwiczenia na piłce, to lepsza praca większej ilości mięśni, i prawdziwa przyjemność. Zrobienia np. takich brzuszków, to już wysiłek spory, bo trzeba się dodatkowo utrzymać na piłce podczas ich robienia. Polecam.
A wracajac do moich zdrowotnych rozważań, to mam pytanie, czy mogę zamówić u Pani Probio Balance. Zagłądałam na stronę z produktami, bo chce zamówić także inne, ale tam nie było tego.
Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na odpowiedź.
Dorota P.
P.S. Nie szczepiłam się , bo mam swoje zdanie na ten temat i chore mocno stawy. Ale własnie dzieki Virago i czosnkowi, przy pierwszych, lekkich objawach zaziębienia, wygoniłam paskudztwo. I jak poszło, tak nie wróciło.
Czosek zażywam codziennie , po 3 tabl. od połowy września. No i Noni, ale tutaj będę szczera nie jestem taka regularna.
Raz jeszcze pozdrawiam.
DP
Kochana Dorotko, czytam każdy Twój nieregularny codziennik. Czytałam o ADHD a że byłam ostatnio w Warszawie na konferencji dotyczacej ADHD tym bardziej mnie to zainteresowało. Muszę jednak przyznać,że to co dzisiaj przeczytałam zrobiło na mnie duze wrazenie. Dzieki rhodiolinowi tak jak Ci mówiłam ostatnio nabrałam dystansu przede wszystkim do spraw zawodowych. Jestem spokojniejsza , nie podnoszę głosu na najbliższych po powrocie z pracy. Zaczęłam nadrabiać zaległosci czytelnicze.
Podpisuję się obiema rękami pod tym co dzisiaj przeczytałam a co wyszło spod Twojego pióra. O przejawy życzliwosci w stosunku do swoich najbliższy pytam czesto rodziców. Wyobraź sobie, że mają duży problem ze sprecyzowaniem kiedy i za co pochwalili swoje dziecko-wymagają ,karają a tym czasem to pochwały i życzliwość mają tak wielkie znaczenie w budowaniu poczucia własnej wartości i pozytywnych relacji międzyludzkich. Bardzo serdecznie dziękuję i pozdrawiam.
Pani Doroto,
chciałabym przypomnieć Pani moją osobę i to, że zawsze myślę o Pani z ogromną wdziecznością. Pomogła mi Pani w bardzo krytycznym momencie mojego życia.
Ja już wróciłam do równowagi – nie wiem czy wówczas był to czas skumulowanych problemów życiowo – zdrowotnych, czy depresja, menopauza – wszystko jedno. Pomogła mi Pani i jestem nieskonczenie za to wdzięczna.
Sama zajmuję się m.in pomaganiem innym osobom, tym bardziej wiem, jak istotny jest czasem przekaz, że praca i wysiłek nie idzie na marne.
Muszę jeszcze dodać, że to, że wspierała mnie Pani swoimi mejlami i dobrym w nich słowem było chyba ważniejsze niz suplementy, ktorymi wtedy się poratowałam.
Pozdrawiam serdecznie
Elżbieta Z. z Krakowa
Witam Pani Doroto!Dlugi czas mnie nie było.Ale nie oznacza to ,ze przestałam interesowac się suplementami diety.Nadmiar pracy i obowiązków i tak jak Pani napisała -efekty małe.
Dziękuję za radę, wskazówki.
Moje bóle kręgosłupa ustały –
Noni -mój przyjaciel. Postawił mnie na nogi.Jaka radość poruszać się bez bólu.
Jeśli chodzi o guzki ,o których pisałam- po Noni jeden znikł.Od tygodnia stosuję triple-Potency- już jest efekt.Następny się zmniejszył.
Dziękuję za otrzymywana prasę- Nawigator – super . Z ciekawością przeczytałam o Pani i Pani męza drodze do sukcesu.Zresztą Pani lekość pisania powoduje,że z przyjemnoscią się czyta każda informację , Nie-codziennik i oczywiscie Nawigator.
Przyznam, że właśnie Pani Nie – Codziennik sprawił, że dyscyplinuje się. I może to brzmi zabawnie ale ostatnie dni, a ściślej noce kładę się spać wcześniej niż poprzednio, bo o 1 h.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Dorota Pich
P.S. Od wczoraj piję Chlorofilinę, a od dziś piję także mój mąż. Wierzyć się nie chce, dał się namówić !!!
Witam Pani Dorociu,
ten ostatni artykuł w Nie- codzienniku, to dla mnie, ku przypomnieniu :-))
Tak, to mój grzech zaniedbania.I choć świadomość w tej sprawie coraz większa, to …..jakoś mi „nie wychodzi” kłaść się wcześniej. Prawda jednak jest to absolutna, że sen a zwłaszcza dla tej grupy krwi – A, jest jak powietrze. Niezbędny do właściwego funkcjonowania. I można by dużo dywagować w tej sprawie ale gdy w lutym byłam na tygodniowym urlopie w górach i chcąc, niechcąc z nudów ( bo wszystko już wyczytałam za dnia, aż oczy bolały) kładłam się o północy, to jakby gęba była młodsza.
A i łatwiej wstawało się rano.
No ,coż teraz jest 23.16 więc może dziś ( lub od dziś) uda się wprowadzić dyscyplinę w tej sparwie.
Chlorofilinę zażywałam z Pani zalecenia rok temu. Brałam wprawdzie, jak na raz zbyt duże dawki ale czułam, jak się odświeżam. Jak wychodzi ze mnie, to całe nagromadzone świństwo. Jak czuje się lżejsza i z wyraźną ochotą do życia. Prawda jest taka, że mój organizm ma łatwość zatruwania się. I choć na ogół uważam na to co jem, bo przez lata obserwowania swojego organizmu „nauczyła się go”, to i tak z łatwością ponad przeciętną ( tak myślę) potrafi on się „zablokować”. Grupa A tak ma i już.
Pozdrawiam najserdeczniej
Dorota P.
Witam Pani Dorociu,
Nie -codziennik ,jak zwykle niecodzienny, :))
Witaj Dorotko…
Wiele czasu upłyneło od ostatniego pisania do Ciebie…
Pomyslałaś że zapomniałam o Tobie, nic z tych rzeczy :) kazdego e-maila
od Ciebie czytam od deski do deski..czerpiąc wiedzę z zapałem.
(…)
Pozdrawiam serdecznie
Dorota 18 grudnia 2008
Dziękuję bardzo za tak piękne życzenia..
Z mojej strony – naprzeciw ich mądrości – każde, pewnie nawet najserdeczniejsze słowo, wyda się zbyt banalne..
Albo i nie..
W każdym razie, z serca życzę wszystkiego najwspanialszego, jeśli tylko ma to związek ze spełnieniem Pani marzeń :) Pozdrawiamy
Dorota, Marek, Michał i Daria (szósty m-c prenatalny) :))
Pani Dorotko,
jak zwykle mądrze, wspaniale, optymistycznie i ……. radośnie. Nic dodać, nic ująć.
Ja również życzę Pani i Pani bliskim aby ten świąteczny czas pełen wesołości pozwolił Wam
także odpocząć w rodzinnej atmosferze nowego miejsca świętowania.
Może w wigilijną noc przyjdą pod Wasze okna jakieś zwierzęta i powiedzą Wam coś ważnego, w tę jedną, jedyną Świętą Noc.
A więc marząc sobie o tym co przyniesie jutro,
pamiętając, że każdy dzień jest nowym początkiem świętujcie radośnie w ten bożonarodzeniowy czas.
Najserdeczniej tego Wam życzy rodzina P.
Dziękuję Pani Dorotko za wskazówki.
Nie zajmując więcej czasu życzę miłego pobytu za oceanem i szczęśliwego powrotu do Polski, jest nam Pani tutaj bardzo potrzebna!
Z wyrazami szacunku
Magda D.
Pani Doroto,
widzę z ostatniego newslettera, że chyba była Pani w Krakowie na imprezie Calivity.
Pozdrawiam Panią serdecznie – zawsze mysle o Pani z wielka wdzięcznością – podała mi Pani rękę w bardzo trudnej życiowej mojej sytuacji.
Po moich dolegliwoścach na wiosnę nie ma już (prawie) śladu – chyba nawet bez tego prawie.
Wróciła mi energia do pracy i życia. Nie potrzebuje juz tylu środków wspierających.(…)
Wszystkiego dobrego, ma Pani w Krakowie całkiem dobrze stojącą na nogach wdzięczną „pacjentkę”
Oj, warto Pani Dorociu. Ja, choć od niedawna, ale jestem wiernym czytelnikiem Nie -Codziennika.
Lekkość pióra, istota problematyki, a także wyraz artystyczny przejawiający się w tym, że każdy czytelnik cieszy się, że Pani Dorotka do Niego znów napisała.
Do Niego i dla Niego. Ciepło, serdecznie, życzliwie. Dziękuję i gorąco pozdrawiam
Witam,
Tak, przyznaję rację, że szkoda by było, gdyby Pani przestała pisać Nie-Codzienniki :) Niby nie ma w nich ogromu wiadomości, ale te, które są, przedstawia Pani w bardzo czytelny sposób.
Trafia bez problemu do czytelników takich jak ja :)
Również od siebie dziękuję za to, że coś takiego powstaje :) Pozdrawiam
Gratuluję 100 wydania i miłego pobytu w USA. Pozdrawiam
Dorotko, dziękuję Ci za Twoje cotygodniowe wiadomości,
zawsze z ciekawością je czytam.
Bardzo, bardzo Cię podziwiam za Twoje DZIAŁANIE!!!
i niezwykłe kreowanie :)
Życzę Wam wielu cudownych przygód za oceanem!
Serdecznie pozdrawiam !
Świetna historia – bardzo mi się podobała :-)
pozdrawiam
Witam Pani Dorotko :o)
Prawdziwy ten tekst muszę przyznać. Niestety większość ludzi gdy tłumaczę mojej córeczce dlaczego nie kupię jej cukierków nad wymiar kolorowych w ślicznym misiowym pojemniczku ze ślicznym uśmieszkiem patrzy na mnie ze skrzywieniem. Myślą pewnie: co za matka, nie chce kupić cukiereczków za 50 groszy…. Takich spojrzeń ludzi jest wiele. Mam jednak nadzieję, że jak za rok lub dwa lata (nie wiadomo na czym stanie ustawa o szkolnictwie) pójdzie córeczka do I klasy szkoły podstawowej i zobaczy sklepik szkolny to kupi sobie jakiś owoc zamiast chipsów. Liczę na to :o) (…)
Witam Pani Dorotko,
Z przyjemnością, jak zwykle przeczytałam ostatni Nie-codziennik.
Ma Pani nie tylko dar obserwacji ale i pisania, a to w dzisiejszych czasach rzadkość.
(…) Pozdrawiam
Dorota, dzięki Ci, aż mi łezki poleciały, jesteś kochana !
(…) Jeszcze raz dziękuję za te słowa niosące dobrą energię.
Witam serdecznie. Po przeczytaniu ostatniej wiadomości potwiedzam Pani słowa Pani Dorotko ,im więcej lat przybywa CaliVita tym my stajemy się młodsi duchem i ciałem. Mój przykład – w wieku 54 lat odważyłam się pójść i zrobić prawo jazdy.Jestem na etapie szesnastej godziny jazdy.Jeżdżę coraz pewniej i na luzie bezstresowo. Nikt kto nie zna mojego wieku nie wierzy mi, że mam już tyle lat. Na bieżąco przyjmuję lecytyne,coenzym ,witaminę C,wapno z magnezem oraz z uwagi na moje lata menopauzal(który polecam wszystkim paniom,jest rewelacyjny).Tak że to działa ! Serdeczne pozdrowienia. Anna Macioszek
Po przeczytaniu ostatniego wydania NIe – Codziennika potwierdzam Pani słowa, Pani Dorotko.
Im więcej lat ma CaliVita, tym my stajemy się młodsi, duchem i ciałem.
Mój przykład: w wieku 54 lat odważyłam się robić prawo jazdy. Jestem na etapie szesnastej godziny. Jeżdżę coraz pewniej, na luzie, bezstresowo.
Osoby nie znające mojego wieku nie wierzą, że mam już tyle lat.
Na bieżąco przyjmuję lecytyne, coenzym, witaminę C, wapno z magnezem oraz z uwagi na moje lata menopauzal (który polecam wszystkim Paniom, ,jest rewelacyjny).
Także to działa. :) Serdeczne pozdrowienia.
Wiesz co ? Jesteś doskonała ! Super list. Dobrze, że Ciebie mam !!!!!!
Dzień dobry Pani Dorotko,
Przede wszystkim chcę powiedzieć,że zrobiło mi się tak strasznie miło i radośnie kiedy przeczytałam dzisiejszy Pani artykuł „o sztuce życia hawajskich mędrców i zaraźliwym optymizmie”, szczególnie kiedy budzę się rano a tu pada i pada …. i tak już od tygodnia:)
I tak pomyślałam sobie ,że założę kalosze, płaszcz przeciwdeszczowy i pójdę z dziećmi pobawić się na deszczu i pochlapać w kałużach.:)
Witaj Dorota,
widzę, że mamy podobne refleksje w temacie „co składa się na ciekawe, szczęśliwe i udane życie.Ty umiałaś to pięknie przelać na papier, we mnie to od kilku lat w duszy gra. Dlatego może we mnie tyle pytań, poszukiwań. Ostatnio słucham Oratorium Rubika, gdzie otrzymuję proste odpowiedzi na pytania, na które ludzie wokół nie chcą albo nie potrafią rozmawiać nazywając – filozofowaniem. I wiesz do czego dochodzę? że ta witamina, o której piszesz powinna być podawana już w okresie prenatalnym bo póżniej jej niedobór przez lata nagromadzony takie właśnie ma skutki.
Niby proste ale z drugiej strony jak matka czy ojciec, którym nie przekazano w okresie dzieciństwa i rozwoju odpowiedniej dawki miłości i czułości może ją przekazać swojemu dziecku ?
Jedyna droga w samorozwoju, dojrzałości, wierze i jak to kiedyś mi pisałaś – pokorze.
Pozdrawiam
P.S.
Czy zastanawiałaś się jaki dar trzeba posiadać, żeby właściwie odczytać Twoje refleksje ? :-)).
Dorotko, tym razem spóźnione ale nieustannie serdeczne imieninowe życzenia !
Czy nie myślałaś o pisaniu felietonów do jakiegoś pisma ? Właśnie poczyniłam takie spostrzeżenie choć jestem laikiem. Pozdrawiam
Witam !
Pani Doroto zawsze z przyjemnością czytam Pani rozważania, ponieważ każą zastanowić się nad rzeczami, do których nie przywiązujemy na co dzień wagi , a które są tak istotne dla naszego funkcjonowania. Żałuję, że nie wiedziałam o zainteresowaniach Pani córek, bo gdybym wiedziała, że Pani będzie z nimi w Poznaniu na warsztatach tanecznych, to sama bym też z nich skorzystała. Taniec jest jedną z moich pasji życiowych i przez wiele lat uczyłam dzieci tańczyć w Młodzieżowym Domu Kultury. Jeździłam też na różne warsztaty taneczne. Byłaby to niewątpliwa okazja do spotkania i pogadania o zdrowiu. Myślę, że dziewczyny nie nabawiły się żadnych kontuzji. Gratuluję im samozaparcia i pomysłu na życie. Pozdrawiam
Witam Pani Dorotko!
Czyta Pani w moich myślach. Właśnie wczoraj rozmawiałam z córką na ten temat, bo wnuczek w przyszłym roku idzie do szkoły a podobno w szkołach, w sklepikach też można dostać napoje energetyzujące – o czym wyczytałam w jakiejś prasie. O zgrozo! przecież to powinno być zakazane jak alkohol i narkotyki. Gdzie są dorośli i władze pobierające wynagrodzenie za oświatę.
Pozdrawiam serdecznie.
KOCHAM CIĘ szalenie, niestrudzenie
Przez uwielbienie i roztargnienie.
Przez zapomnienie też, jak wiesz.
Jak chcesz i nawet jak nie chcesz.
Kiedy jesz, gotujesz czy leniuchujesz.
KOCHAM CIĘ w locie, w samolocie.
Jak kret, jak Szwed i jak stary babciny pled.
Jak Misia Teda i Flinstona Freda.
Kocham Cię jak moją życiową drogę, jak posadzka podłogę.
Jak …
Jejku ! Już bardziej KOCHAĆ CIĘ nie mogę :)
Wracaj do nas. Jak można na tak długo wyjeżdżać ! :)
Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to kim jest.
Nie przez to co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi.
(…) Dużo osób nam pomaga, ale kontakt z Panią to dla mnie ogromne wsparcie, takie inne niż rodziny, BARDZO CENNE, stawia na nogi, wytycza dalszą drogę ku jeszcze lepszemu życiu.
Pani Dorotko !
Dziękuję za pamięć oraz systematycznie dostarczane felietony, które miło poczytać bo mają klimacik. Pozdrawiam
Witam Pani Doroto w ten słoneczny poranek :)
Bardzo dziękuję za wszystkie materiały, które otrzymałam od Pani. Czekam na paczkę z suplementami i książkami, mam nadzieje, że dziś albo jutro do mnie dotrze.
Wczoraj w nocy zaczęłam czytać te wszystkie materiały i tak bardzo mnie to wciągnęło i zainteresowało, że po odprowadzeniu synka do przedszkola znów siedzę przed komputerem i zaraz zabieram się do lektury.
Dziękuję moim aniołom, że spotkałam Panią na swojej drodze życia, wiem, że to nie przypadek, bo nie ma życiu przypadków. Tak po prostu miało być :)
Szukałam szukałam i w końcu znalazłam :) Rozmawiałam z Panią chwilkę przez telefon i wyczuwałam niesamowite ciepło i taką „zwykłą” kobietę (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
Wiem, że wyjeżdza Pani na urlop. Pozwolę sobie jednak na kilka pytań (…)
Są ludzie, którzy z wdzięcznością przyjmują serdeczność innych – i Pani do tych należy (ja także i mój wnuczek, dla ktorego aż chce mi się poświęcać). Fajnie, że tak jest.
Dlatego też cieszę się, że Pani się cieszy na nowe lokum, bo ono pasuje do ekologicznych ludzi.
Z uszanowaniem – Barbara
Andrzej G. 4 czerwca 2008
Szanowna Pani Dorotko, dziekuje za współpracę oraz za wiele wspaniałych wiadomości jakie do mnie Pani przesyła.
Wszystkiego najlepszego dla rodzinki. Pozdrawiam.
DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ.
Pozdrowionka
Witaj,
z tego co czytam w nie-codzienniku i CaliNewsie, mnożą się Wam co chwila nowe pomysły – cieszę się. Sądzę, że idzie to w parze z innymi sferami waszego życia, to buduje.
Pozdrawiam więc i życzę dalszych udanych realizacji.
Muszę przyznać, że wraca mi Pani wiarę w ludzi.
Dziękujemy bardzo za Wasze Serducha…
Kochana Dorociu
Byle serce całe i gorące było. Mam nadzieję, że ręka też nie złamana. Oczywiście nie zamierzam Cię naśladować w dbałości o własną kondycję i zdrowie- wymyślę coś mniej absorbującego np. zacznijmy od zwykłego dwunożnego chodu, jak na moje możliwości spodziewam się sukcesu od początku roku i wyraźnej poprawy … (…) Jesteś perfekcjonistką, to tylko drobny wypadek- trening czyni mistrza … Odwagi, będę Ci kibicować! (…)
Życzę Ci wszystkiego, czego sama sobie życzysz. Miłości, ufności, wiary, ludzkiej życzliwości, ciepła które, dając mnożysz wokół Siebie i Swoich Bliskich, opieki Twoich Aniołów w całym Nowym 2008 Roku!!!
Bardzo dziękuję za życzenia, zdjęcia z rodziną a także te na lodowisku, dużo dobrych rad zawartych w Nie – Codzienniku. W Nowym 2008 Roku życzę Pani zdrowia, dużo szczęścia, radości, wszelkiej pomyślności oraz Błogosławieństwa Bożego dla Pani i całej Pani Rodziny.
Pani Doroto, (…) życzę Pani szampańskiego dzisiejszego wieczoru, a w Nowym Roku zdrowia i wielu sukcesów we wszystkich dziedzinach życia. I jeszcze raz z całego serca dziękuję za wszystko, co Pani dla mnie i mojej rodziny zrobiła.
Pani Dorotko!
Dziękuję za życzenia świąteczne i noworoczne. Mam nadzieję, że zabawa na lodzie była przyjemna i jej wspomnienie pozwoli szybko zapomnieć o tej drobnej kontuzji. Życzę Pani dużo zdrowia, pogody ducha, dużo uśmiechu na co dzień. Dziękuję za pomoc, za serdeczności i mnóstwo pozytywnych emocji jakie otrzymałam od Pani. Z noworocznymi pozdrowieniami
Dziękuję za piękne życzenia i pozwolę sobie przesłać Pani i wszystkim naszym znajomym, którzy korzystają z Pani wsparcia aby ten 2008r był piękny, cudowny i byśmy „spokojnie” żyli. Wszystkiego najlepszego.
Szanowna Pani Doroto, życzę pani oraz Pani rodzinie wszelkiej pomyślności,
spełnienia marzeń, dużo zdrowia oraz powodzenia w interesach. Andrzej z Rodziną.
P. S. Ja kilka lat temu także po 26 latach założyłem łyżwy na nogi i pierwsze próby jazdy wyglądały tragicznie. Zgodnie z zasadą: tylko praca może dać efekty, dzisiaj wygląda to już obiecująco. Właśnie wczoraj byłem na lodzie ponad godzinę i czuję się wspaniale. Proszę być wytrwałą. Pozdrawiam
Chylę czoła Pani Dorotko. Tak trzymać ! Ładna Dziewczynka na tych łyżwach. Sama nie jeżdżę (…), ale lubię ostre spacery po lesie. Jeszcze raz życzę dobrej zabaw sylwestrowej i szczęśliwego Nowego Roku 2008 dla Pani i całej sympatycznej Rodzinki.
Bardzo, bardzo dziękuje Dorotko !!!
To bardzo miła niespodzianka. Te przepięknie napisane słowa to prawdziwy balsam dla mojej duszy.
Chciałbym więcej i więcej…
Ale podobają mi się także Twoje cyklicznie redagowane biuletyny – zawsze czytam z zainteresowaniem.
Przeważnie nie mogę się doczekać na kolejny. (…)
Tymczasem gorąco, gorąco pozdrawiam…
Jest taki, który rozdaje, a jednak mu przybywa. Dusza szczodra sama zostanie nasycona, a kto obficie poi drugich, sam też zostanie obficie napojony.
Przypowieści, rozdz. 11, wiersz 24 i 25.
Kocham Cię jak Słońce, bo bez niego nie da się żyć !!!
Dziękuję, że dzieli się Pani z nami swoją cenną wiedza.
Krzysztof S.
Dzielna niewiasta. Trudno o taką. Jej wartość przewyższa perły.
Dziękuję Pani Dorotko, jest Pani Dobrym Aniołem.
Dobre wieści szerzy Pani w zgrabny sposób, a ponadto daje nadzieję, a ponadto dorzuca mądre, celne, cenne cytaty, przypowieści, mądrości – jak chociażby ta ostatnia – co oznacza, że dobrze Pani życzy innemu człowiekowi. (…)Z pozdrowieniami
(…)
Chciałam cokolwiek powiedzieć na temat lekcji, które otrzymuję co tydzień. Otóż zawsze czekam na nie z niecierpliwością co będzie nowego i ciekawego w następnej. Bardzo lubię czytać wiedzę, która się tam znajduje. (…)
Bardzo lubię też czytać wiadomości , które znajdują się na pani stronie internetowej . Też dzielę się z nią mamą. (…) Bardzo się cieszę , że znalazłam taką właśnie stronę i oczywiście się zapisałam jako klubowicz. Dziękuję za dostarczaną wiedzę.
(…) Serdecznie Pani dziękuję, po prostu za to, że Pani jest :)
Kontakt z Panią i pomoc jest dla mnie nieoceniona :)
I cieszę się, że mogę się uczyć.
Pozdrawiam jesiennie
Nie wyobrażam sobie myśleć o Tobie inaczej jak tylko ciepło i tkliwie. Jedź, ale szybko do nas wracaj. Życzę Ci swobody wymowy i jeszcze większej miary mądrości.
Droga Pani Doroto,
nawet jeśli nie piszę, to nie znaczy, że nie czytam Pani listów i o Pani
nie myślę. Wiem, że nic mnie nie tłumaczy – ani brak czasu, ani pośpiech, ani stres. Sądzę, że powód jest inny i… zaskakujący. Zawsze uczono mnie, iż najpierw obowiązek, potem przyjemność. Ponieważ listy do Pani to przyjemność, więc zawsze zostawiam je sobie na koniec, a że na końcu nie ma już czasu i sił, to… (…)
Mówiłam o Tobie wiatrom – szumiały.
Mówiłam o Tobie kwiatom – pachniały.
Mówiłam o Tobie ptakom – śpiewały.
Mówiłam im, żeś skarbem Boga – WIEDZIAŁY.
Jestem wstrząśnięta lekturą Twoich prac, muszę wreszcie zadbać o zdrowie bo dotąd tylko czerpałam z jego zasobów nie dając nic w zamian
Witaj Dorotko
źle się czuję z faktem, że długo do Ciebie nie pisałam, mam obecnie dużo obowiązków (takich na własne życzenie), odezwę się wkrótce.
PS. „Kto Żyw” z moich znajomych i pracowników studiuje i mam nadzieję, że stosuje zasady odżywiania zgodnego z grupą krwi.
Niech „Wszechświat” Ci sprzyja, wszelkiej pomyślności
Pani Dorotko
Dziękuję Pani za wszystkie artykuły jakie od Pani dostałam. Czytam je z zaciekawieniem i zdziwieniem, bo zawierają prawdy, które są powszechnie znane ale żyjemy zbyt szybko, by o nich pamiętać i chociaż czasem stosować. Niestety nie zawsze mam dostęp do internetu – moja córka właśnie zdaje maturę. Dlatego otwieram pocztę ze znacznym opóźnieniem.
(…) [OxyMax] Okazał się bardzo skuteczny dla mojej teściowej chorej na raka wątroby. Dzięki niemu ilość wody w płucach zmalała na tyle, że lekarze zdecydowali się na kontynuowanie chemioterapii przerwanej trzy tygodnie temu. (…)
Z wyrazami szacunku
Serdecznie pozdrawiam i dziękuje za dotychczasową pomoc i bardzo sympatyczne Nieregularne Nie – codzienniki „Zdrowie dla Ciebie”.
Bogumiła S.
Pani przemyślenia są bardzo trafne, tylko czasem trudno przestawić psychikę ten prawidłowy tor.
Dużo zdrowia i siły do dalszej pracy
Pani Doroto!
Dziękuję bardzo.
Bardzo miły i pełen optymizmu tekst.
Podobał mi szczególnie ten fragment o WCZORAJ.
Często zdarza mi się zamartwiać tym co już się stało i na co nie mam wpływu.
Dużo łatwiej będzie pogodzić się z tym i myśleć o DZISIAJ.
Będę się starała wprowadzić to w życie.
Może się uda.
Pozdrawiam
Pani Doroto !
Dziękuję Pani za list. To rzeczywiście bardzo ciekawe podejście do życia. Faktycznie, zamartwianie się zdrowiem teściowej pociągnęło za sobą lawinowe choroby u mnie. Starałam się przejąć wszystkie obowiązki męża (…) a na taki wysiłek widocznie byłam za słaba. (…) Sytuacja zagęszczała się z miesiąca na miesiąc. Mój dom zaczął wiać smutkiem, stał się pusty a jednocześnie coraz bardziej mnie ograniczał. (…) Pracuję z małymi dziećmi. One nie powinny spotykać posępnych ludzi. Teraz już inaczej patrzę na moją codzienność, ograniczenie finansowe, stan zdrowia, itp. Wiem, że są rzeczy, z którymi po prostu trzeba się zmierzyć. Takie podejście do życia jak w ,,Nieregularnym Nie – Codzienniku” jest godne polecenia i za to dziękuję.
Witam Pani Doroto,
bardzo się cieszę, że to właśnie w dniu dzisiejszym otrzymałam Bardzo Optymistyczny List. To prawda, że wiara w siebie i pogoda ducha może zdziałać cuda. Trzeba się uczyć cieszyć każdą chwilą, każdego dnia bo Los bywa kapryśny…
Pozdrawiam serdecznie
Witam Pani Dorotko,
Właśnie przeczytałam dzisiejszy Nie – Codziennik i bardzo, ale to bardzo zachwyciła mnie wiadomość, że zamierza Pani wydać publikację z przepisami na potrawy. Już nie mogę się doczekać tych broszur… Ja niby umiem gotować, robię to od wielu lat, ale – jak większość nieświadomych znaczenia diety wg grup krwi – niestety popełniam kardynalne błędy. Dlatego taka inicjatywa jest bardzo cenna. Pomoże nam zmienić styl życia na zdrowszy.
A z okazji zbliżających Świąt Wielkiej Nocy składam Pani i całej rodzinie życzenia wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i ogromnej radości z niesienia pomocy innym.
Dziękuję Ci za lekcję optymizmu na odległość, jesteś kochana !
Witaj!
Jesteś jak zwykle… Świetna ! Gratuluję ! i …Podziwiam!
Po tylu latach ciągle potrafisz mnie zaskoczyć !
Buziaczek w Prawy Polik !
Elżbieta S. 28 grudnia 2006
Dziękuję za przemiłe życzenia świąteczne oraz wiele cennych informacji, które dopiero dzisiaj przeczytałam.
Wiem, że powinnam przedłużyć członkostwo. Nie wiem jak powinnam to zrobić? Czy mogę skorzystać jeszcze z możliwości kupna produktu CaliVita? Jeżeli tak, to przy zamówieniu przez internet, z jakiego adresu muszę skorzystać?
Życzę przynajmniej tyle samo radości z życia i dobrej energii, którą emanuje Pani aktualnie, również w Nowym Roku.
Zrobiło mi się bardzo miło, gdy przeczytałam Pani maila. Jest Pani niesamowita osobą. A ta zasada, którą się Pani kieruje, jest bardzo fajna, prosta ale wymowna, nawet kiedyś zapisałam sobie w pamiętniku, tylko ja niestety czasami zapominam się do niej stosować. Zazdroszczę, bo robi Pani to, co lubi, tylko pewnie więcej czasu by się przydało więc tego również życzę :)…
Pewnie jeszcze się odezwę.
Dziękuję za wszystko…
Monika A. :)
Witaj Dorotko,
Dziękuje Ci za przesłany newsletter.
Bardzo interesujące rzeczy piszesz. Gratuluję lekkości i pięknej oprawy.
Jestem pod dużym wrażeniem. Ciekawa jestem ile zabiera Tobie czasu napisanie takiego tekstu?
Dziękuję za mile spędzone chwile w Warszawie.
Mam nadzieję, ze jeszcze się spotkamy.
Pani Doroto
bardzo dziękuję za cudowne życzenia imieninowe. Zrobiła mi Pani niesamowitą niespodziankę.To naprawdę miłe znaleźć w skrzynce w dniu imienin takie cudowne życzenia. Przy okazji proszę przyjąć podziękowania za wspaniałe artykuły, które od Pani dostaję. Są bardzo interesujące, czytam je wszystkie „jednym tchem” – bo tematem zdrowia bardzo się interesuję. Uwielbiam te listy od Pani i na każdy czekam niecierpliwie. Bardzo Pani dziękuję i serdecznie pozdrawiam
Barbara O. Tarnobrzeg
Witaj Dorotko !!!
Dziękuje za systematyczną korespondencję. Bardzo ją lubię.
Odzywam się tym razem bo z tematem szczepionek trafiłaś bardzo celnie.
Ja podobnie jak Ty nie biorę udział w takich masowych akcjach jak szczepienia (niedawno miałem taki nalot w swojej firmie). Już dawno się z tego wycofałem.
Dokładnie na ten temat emitowany był wczoraj wieczorem w TVP1 bardzo dobry film, odsłaniający kulisy całego procederu związanego z masowymi szczepieniami profilaktycznymi – po obejrzeniu takiego kina, samo ciśnie się na usta, że jesteśmy niewolnikami (…) . W filmie było też kilka ciekawych wątków na temat znaczenia odżywiania, i kondycji naszych jelit, których zaniedbanie albo wręcz zatrucie prowadzić może wprost do uszkodzenia mózgu – w filmie szczepionki wywoływały u dzieci autyzm.
Polecam ten film.
Trochę się rozgadałem ale mam nadzieję, że na temat.
Jeszcze raz dziękuję za korespondencję. Podziwiam jak prowadzisz ten biznes.
Tak trzymaj!!!
Chciałbym podziękować za kolejny zestaw informacji nt.kwasów tłuszczowych Omega-3, jak również za odpowiedź na porzedni mój e-mail.
Cieszę się, że znajduje Pani czas na odpowiedź na każdy list, wymianę poglądów jak również przekazywanie cennych informacji i porad.
Wiem, że jest to po części Pani praca i sposób uzyskiwania dochodów, ale z drugiej strony postrzegam to jako nie tylko zaangażowanie zawodowe.
Oprócz profesjonalizmu cenię Pani życzliwość i chęć pomocy innym ludziom.
Myślę, że jest Pani osobą sympatyczną, komunikatywną i pełną energii, dlatego niezależnie od dalszej współpracy, myślę że swoje pierwsze zamówienie wysłałem do Osoby na której pomoc faktycznie zawsze mogę liczyć.
Życząc wielu sukcesów w tym co Pani robi, życzę kolejnych awansów w strukturach Calivity.
Witam,
Pani Doroto z uwagą śledzę Pani listy. Są bardzo pomocne i co najważniejsze dają istotne wskazówki.
Z zaciekawieniem przeczytałem ostatnie informacje na temat candida albicans i dochodzę do wniosku, że muszę zrobić badania w tym kierunku.
Od dłuższego czasu wyniki moich badań według lekarza są dobre a ja wiem, że coś dziwnego dzieje się w moim organizmie ale że nie chcę być postrzegany jak ktoś kto na siłę szuka sobie choroby to odpuszczam i jakoś przyzwyczajam się do różnych dolegliwości.
Przepraszam trochę się rozpisałem a chciałem tylko zaproponować formę pożegnania z odbiorcami poczty.
Więc może: do następnego kliknięcia !
Pozdrawiam i Dziękuję