W Baltimore, w stanie Maryland, mieszkał pewien chłopiec, który uwielbiał zespół piłkarski Baltimore Colts. Był przekonany, że jeśli noc poprzedzającą mecz swoich ulubieńców prześpi w pidżamie z nadrukiem Baltimore Colts, „jego” drużyna wygra. Jak postanowił, tak zrobił. Włożył pidżamę i mecz zakończył się … zwycięstwem. Chłopiec uważał, że wkładając to, a nie inne nocne ubranko, kontroluje przebieg gry. Tak było zawsze: była piżama, była wygrana.
Późna jesień i zima, która pojawi się zaraz po niej, to w naszym klimacie czas obfitujący w różnego rodzaju infekcje, głównie wirusowe. Każdy rodzic świadomy swej arcyważnej roli, chce dla swego dziecka jak najlepiej. To oczywiste i zrozumiałe. Jak w sytuacji kiedy pociecha zaczyna czuć się źle, gorączkuje, zachowuje się większość dorosłych?
Proszę przeanalizuj razem ze mną pewną sytuację:
Jeśli jakieś zdarzenie poprzedza inne,
nie zawsze jest to sekwencja przyczyna – skutek.
Jeśli myślisz inaczej, przypomnij sobie kolejność zdarzeń:
piżama z nadrukiem – wygrana drużyny.
Mama Zuzi była ofiarą podobnego kojarzenia. Dziewczynka za każdym razem była zainfekowana wirusami powodującymi przeziębienie lub zapalenie oskrzeli. Zakażenia takie ustępują bez konieczności stosowania antybiotyków, które nie mają żadnego wpływu na czas trwania ani na zmniejszenie nasilenia objawów wirusówki. Tymczasem jej mama była głęboko przekonana, że wpływ na zdrowienie miał ten rodzaj leków. Dlatego nalegała na ich podawanie.
Jak doszło do pojawienia się u dziecka biegunki? Dziewczynka wielokrotnie dostawała antybiotyki, mimo, że ich tak naprawdę nie potrzebowała. Nie pomogły jej w tym wypadku, a na pewno zaszkodziły. Częste podawanie leku spowodowało namnożenie się w jelitach szczególnego typu bakterii. Mechanizm zjawiska polegał na tym, że antybiotyki zniszczyły konieczną do prawidłowego funkcjonowania fizjologiczną florę bakteryjną jelit, przez co Clostridium difficile mogła się bez zakłóceń rozwijać zyskując przewagę i w końcu zamanifestowała swoją obecność w postaci przykrej i niebezpiecznej dla dziecka dolegliwości.
Uczulenia i biegunka nie są jedyny skutkami ubocznymi działania amoksycyliny. Wszyscy znamy zakażenia grzybicze jamy ustnej (pleśniawki).
Do rzadziej obserwowanych należą:
- nudności, wymioty,
- zaburzenia czynności wątroby,
- niedokrwistość,
- światłowstręt,
- nadmierna aktywność ruchowa,
- lęk,
- bezsenność,
- psychiczne splątanie,
- zaburzenia zachowania,
- zawroty głowy,
- krwawienia,
- zapalenie nerek,
- przejściowa utrata przytomności,
- żółtaczka zastoinowa,
- zapalenie żył,
- zakażenia grzybicze pochwy (u dziewczynek i kobiet),
Wydawana w USA, co roku aktualizowana książka ” The Physician’s Desk Reference” podaje wszelkie możliwe skutki uboczne działania wszystkich dostępnych leków. (Jest ich zdecydowanie więcej aniżeli w obowiązującym w Polsce kompendium leków „PHARMINDEX”.) W części omawiającej amoksycylinę szczególnie mocno podkreślono zdanie:
Ponieważ amoksycylina jest pochodną penicyliny, dzieci (dotyczy to również dorosłych) uczulone na jeden z tych leków, są najczęściej uczulone także i na drugi. Do objawów reakcji „nadwrażliwości” należą:
- pokrzywka,
- wysypka skórna,
- zaburzenia oddychania,
- wstrząs anafilaktyczny.
Reakcje uczuleniowe na penicylinę i jej pochodne nie są aż taką rzadkością jak myślą niektórzy rodzice. Dawno temu, kiedy byłam dzieckiem, mój Tata przeszedł taki wstrząs, co było dla niego tak traumatycznym przeżyciem, że jeszcze teraz po kilkudziesięciu latach, ze zgrozą wspomina słowa lekarki: „Chyba umiera, odstawcie go na intensywną, niech tam się z nim męczą”.
„Jeden na pięć tysięcy przypadków leczenia amoksycyliną (pochodną penicyliny)
kończy się śmiercią z powodu odczynu z nadwrażliwości.” („Uwaga na antybiotyki” Poradnik dla rodziców
Paul A. Offit, Bonnie Fass – Offit, Louis M. Bell)
Pamiętaj zatem, zasada Hipokratesa: Primum Non Nocere czyli Po pierwsze, nie szkodzić obowiązuje nie tylko lekarza, rodzica również.
Wróćmy na moment do chłopca z Baltimore … Kiedy podrósł, zrozumiał, że noszenie piżamy przed meczem Coltów wcale nie poprawiało gry drużyny.
Mama Zuzi również po ciężkiej biegunce dziecka doszła (z pomocą lekarza) do wniosku, że to nie antybiotyki powodowały zdrowienie jej córki.
Kiedy mały kibic swojej drużyny stał się mężczyzną, nadal czasami myślał, że to wyrzucenie przez mamę spranej i mocno sfatygowanej już piżamy spowodowało przeniesienie jego ulubionej drużyny do innego stanu (Indianapolis).
Czy mama dziewczynki na pewno zawsze będzie pamiętała, że dziecko zdrowiało dlatego, że taki jest „mechanizm” choroby wywołanej wirusem przeziębienia? Czy czasami, podobnie jak ten młody człowiek, pokusi się jeszcze, wbrew rozsądkowi, o podanie dziewczynce (niestety ze szkodą dla niej) antybiotyku, kiedy nie będzie to wcale konieczne?
Z życzeniami, by Twoje decyzje były w większości właściwe. Również te, a może przede wszystkim te – dotyczące zdrowia. By zawsze wystarczało Ci czasu i cierpliwości na zgłębienie istoty problemu, a tym samym łatwiejsze, ku „radości” Twojego organizmu, dotarcie do sposobu najbardziej optymalnego rozwiązania Dorota A. Madejska
Antybiotyki. Chyba nie znajdę osoby, która przyznałaby, że im hołduje, że je preferuje i że dla dzieci są bardzo dobre. Teoretycznie jesteśmy zgodni: antybiotyki wyjaławiają organizm i niszczą naturalną florę bakteryjną. I co? I nic!!! Lekarz przepisuje je na gorączkę i kaszel, a nieświadomy rodzic grzecznie i potulnie się godzi żeby nie dyskutować z „siłą wyższą”. Przecież lekarz swoje wie… widocznie jest aż tak źle… A może po prostu jest tak wygodnie?
Bądźmy świadomymi rodzicami. Czerpmy z natury ile można, korzystajmy ze sprawdzonych metod naszych babć, bo niczego nie można odmówić przecież ziołom. Na ich bazie przygotowane jest wiele suplementów i stąd ich niezwykła moc.
Pozdrawiam serdecznie