Kiedy do swojego mieszkania czy domu, ogrodu lub np. auta, kupujesz jakiekolwiek urządzenie, w załączeniu, otrzymujesz instrukcję jego obsługi i konserwacji.
A co z Tobą ? Gdzie masz zalecenia odnośnie eksploatacji i serwisu … siebie? :)
Nie posiadasz ? Hmm …
Wyobraź sobie taką sytuację w przypadku ustrojstwa, za które przyszło Ci zapłacić ciężkie pieniądze. Czy w ogóle zacznie działać lub jak długo będzie zachowywać jako taką sprawność, jeśli coś pomylisz?
A Twoje ciało (i umysł), w którym w każdej chwili zachodzą miliony reakcji, czy ma szansę funkcjonować właściwie jeśli nie traktujesz go jak należy ? Co się stanie, jeśli to, co ma służyć Ci od najpierwszej do ostatniej chwili, będziesz obsługiwać na chybił trafił ?
W swoich publikacjach nie raz już pomęczyłam moich czytelników wytykaniem różnych błędów żywieniowych. Dziś, skupię się na jednym, tylko z pozoru, mało istotnym „wykroczeniu”. Zanim rozprawię się z kolejną niegodziwością czynioną samemu sobie, słówko o tym, czego znaczenie w tej rozgrywce jest niebagatelne.
Chodzi o … wątrobę.
Że mówi się o niej jako o oczyszczalni czy głównym filtrze, wiadomo.
Amerykańscy biochemicy, aby zobrazować ogrom pracy, jaki ma codziennie do wykonania, ujęli to tak: „W celu zabezpieczenia chemicznych reakcji, które pełni wątroba, potrzebne byłoby laboratorium z kierownikiem, trzema asystentami i pięcioma laborantami.” Ze swej strony dodam, że pracownię, o której mowa, należałoby zaopatrzyć w najdoskonalszy sprzęt, a wysoce wyspecjalizowana kadra nie miałaby innego wyjścia jak pracować przez 24 h na dobę. Urlopy, dni wolne, zwolnienia? Nic z tych rzeczy! Ten niemal dwukilogramowy narząd ma do spełnienia ogromną ilość ról. Najkrócej rzecz ujmując, należy zaznaczyć, że od jego pracy zależy stan … serca, naczyń, mózgu, układu trawiennego, chłonnego i nerek. Na szczęście, ten wyjątkowy gruczoł ma olbrzymie zdolności regeneracji. Nie znaczy to jednak, że możesz zostawiać go samemu sobie. Mimo, że potrafi wiele, jest coś, bez czego sobie nie poradzi.
Ten szczegół, to … płyny! Jak zapewne wiesz są one ważniejsze od posiłku. Bez jedzenia przeżyjesz około 40 dni, bez wody – dużo, dużo krócej. Dobrze więc zawsze pamiętać chociażby o tym, że jest ona w każdej komórce i zajmuje się m.in. transportem życiodajnych minerałów. Przy niedoborze wody, z Twojego ciała nie zostaną wydalone trucizny, zarówno te pochodzące z zewnątrz, jak i powstające w procesie trawienia. Że woda potrzebna – wiadomo. Ale kiedy ją pić, by pomagała a nie szkodziła?
W żadnym wypadku i pod żadnym pozorem NIE wolno PIĆ W TRAKCIE JEDZENIA i zaraz PO POSIŁKU.
Dlaczego? Woda rozrzedza sok żołądkowy, neutralizuje go i po 10 minutach opuszcza żołądek, wynosząc z niego nie dość przetworzone pożywienie, które nie przeszedłszy obowiązkowego stadium rozdrabniania, nie będzie mogło być przetrawione w jelitach. Wówczas zacznie fermentować, gnić i …zatruwać.
„Pobyt” każdego pokarmu w żołądku trwa określony czas.
Najszybciej opuszczają go (po 30 minutach) owoce. Aby przetrawić pożywienie z zawartością węglowodanów, potrzeba 120 minut. W przypadku pokarmu zawierającego białko zwierzęce – muszą upłynąć aż 4 godziny. Czekanie po jedzeniu na możliwość napicia się jest mało niekomfortowe. Dlatego lepiej dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość płynów (20 – 30 minut) przed posiłkiem. Warto zrozumieć wagę oraz konieczność tego i dokonać w swoich zwyczajach małego „przemeblowania”. Taka zmiana jest możliwa. Wkrótce po wprowadzeniu, staje się rutyną i nawet potrafi sprawiać przyjemność. Wiem coś o tym. :)
Z życzeniami doskonałego samopoczucia
Dorota A. Madejska
To,że chorują dorośli, dzieci, starsi bez względu na płeć, rasę, wyznanie to „oczywista oczywistość”.
Zadziwia mnie jednak fakt, iż to, co jemy i pijemy i w jaki sposób to robimy-wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie to już nie jest taką oczywistą oczywistością”.
Dalej rozwijając ten wątek-jeśli zapytam kierowcę (a jest ich w Polsce coraz więcej) czy jakość paliwa ma wpływ na samochód-jak jeździ, czy się nie psuje i tak dalej-otrzymam odpowiedź-oczywiscie,że ma z całym wywodem na temat „chrzczonego” paliwa.
Ponownie zadaję pytanie: skoro samochód nie jest tak skomplikowany w swojej budowie jak ludzki organizm a jego paliwo ma ogromny wpływ na jego żywotność, to o ileż bardziej to, co jemy i pijemy i w jaki sposób to robimy, ma wpływ na żywotność naszą?
Odpowiedź to „oczywista oczywistość”, niestety nie dla wszystkich?
Iza,
Przykład z samochodem jest genialny.
Myślę, że podstawowa i najważniejsza różnica między autem a ciałem polega na tym,
że maszyna reaguje natychmiast, a organizm nie.
Wysyła wprawdzie sygnały, ale bardzo długo subtelne, zbyt subtelne.
I w tym właśnie tkwi problem.